We wtorek tuż po godzinie 20 dwóch mężczyzn zaczęło się kręcić wokół domu Giertycha w podwarszawskim Józefowie. Za każdym razem, gdy przechodzili obok kamer zainstalowanych przy ulicy, odwracali głowę bądź zasłaniali się. W końcu przeskoczyli przez płot i weszli do willi. Kilka minut później do domu wrócił Giertych. Kamera zarejestrowała, jak wjeżdża na posesję samochodem. – Kiedy przyjechałem wieczorem do domu, musieli zobaczyć światła auta i wtedy pewnie uciekli. Spłoszyłem ich. Oczywiście nie można wykluczyć, że ci napastnicy chcieli porwać moją córkę – opowiada w rozmowie z „Super Expressem” mec. Roman Giertych. – Spłoszyłem ich, kiedy wchodzili do pokoju mojej córeczki – dodaje mecenas. Kamery zarejestrowały, jak złodzieje uciekają z domu. Przeskakują przez płot i znikają w ciemnościach. Jak udało nam się ustalić, z willi skradziono obrączki, pierścionek zaręczynowy i pieniądze. Być może złodzieje zabrali także dokumenty, bo przetrząsali szuflady. – Coś takiego zdarza mi się pierwszy raz w życiu! Nie daruję im, że weszli do pokoju mojej córeczki Alicji – kwituje Giertych. Na miejsce od razu została wezwana policja. – Funkcjonariusze przeprowadzili oględziny miejsca, zabezpieczyli ślady, przesłuchali świadków zdarzenia. Poszukujemy także sprawców – zapewnia podkom. Iwona Jurkiewicz z Komendy Stołecznej Policji. Giertych za pomoc w ujęciu sprawców wyznaczył 10 tys. zł nagrody. – Nie daruję tym napastnikom, że weszli do pokoju mojej córki. Oni musieli być przygotowani na walkę... Przez wiele lat dostawałem pogróżki. Muszę je teraz dokładnie przeanalizować – podsumowuje na koniec kandydat na senatora.
Zobacz: Kaczyński ostro o imigrantach. Debata w Sejmie RELACJA NA ŻYWO