Leszek Miller

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Leszek Miller: Namiot

2012-05-16 4:00

"Pan, panie premierze Miller, może chodzić do namiotu Solidarności co tydzień, ale i tak dla większości działaczy pan będzie komuną" - powiedział z trybuny sejmowej premier Tusk. Poszło o to, że byłem na wiecu Solidarności przed Sejmem, w trakcie ostatnich antyrządowych demonstracji przeciwko ustawie emerytalnej.

W jakich okolicznościach ją uchwalono, każdy widział. Nic dziwnego, że pan premier był pobudzony, chyba jednak nie tylko samą debatą. Zwróciła na to uwagę moja koleżanka Anna Bańkowska: "Panie premierze, do tego, że mówią o nas komuna, jesteśmy przyzwyczajeni, ale co pan musi czuć, gdy pod pańską kancelarią tłum krzyczy w pana stronę: precz z komuną?".

To rzeczywiście pana premiera musi boleć. Także licznych jego kolegów, dawnych towarzyszy z Solidarności. Nie mogą tego nie słyszeć. A przecież nie tak dawno, zaledwie trzydzieści lat temu, dzisiejsi czcigodni posłowie i senatorowie złączeni z robotnikami tą samą opaską na rękawie i tym samym znaczkiem, wspólnie walczyli o ludzką twarz socjalizmu. Ta ludzka twarz to między innymi miało być prawo do emerytury po 50. roku życia dla kobiet i po 55. roku dla mężczyzn albo po przepracowaniu odpowiednio 30 i 35 lat. Dziś proponują ludziom pracę do 67. roku życia, bez względu na płeć.

SLD zapowiedział, że pod taką ustawą się nie podpisze, bo ma własną, lepszą. Poparliśmy też projekt referendum, pod którym Solidarność zebrała dwa miliony podpisów. Rząd ani myślał rozmawiać. I jak przyszło do uchwalania tej ustawy, Solidarność zebrana przed Sejmem ustawiła swój namiot, a Sejm otoczyła. Gdy tam doszedłem, okazało się, że są również Ludwik Dorn i Beata Kempa, obecnie z Solidarnej Polski, niegdyś w PiS. Byli też liderzy Solidarności, dzisiejszy - Piotr Duda, i wczorajszy - Janusz Śniadek. Dziennikarze zwietrzyli sensację! Pierwszy pan Morozowski ulepił domysł, że może to oznaczać rychły alians polityczny między SLD i Solidarną Polską. Swą żelazną logikę oparł na tym, że podałem pani Kempie mikrofon...

Ten namiot to Polska w kropli wody. Oto w proteście przeciwko prawu uchwalanemu w warunkach urągających demokracji parlamentarnej stanąłem ramię w ramię z Ludwikiem Dornem. O pani Kempie nie wspominam tylko dlatego, że w roku 1981 była podlotkiem zaledwie. Ale pan Dorn nie. Tak jak jego ojciec był zdeklarowanym, ideowym komunistą, tak on wyrósł na zdeklarowanego, ideowego antykomunistę. Siedział, działał w Komitecie Obrony Robotników. Byliśmy i jesteśmy po dwóch stronach politycznej barykady. Ale oto znaleźliśmy się po tej samej. Obaj w obronie ludzi pracy.

Pan premier Tusk ocenił całą sytuację z Kanady, gdzie pojechał z wizytą. Powiedział, że źle by było, gdyby ktoś uwierzył w to, że poprzez taką fizyczną presję będzie wpływał na stanowienie prawa. Kurs jest więc na konfrontację.

Dała temu wyraz pani marszałek Ewa Kopacz, która w dniu głosowania nad złą ustawą wydłużającą wiek emerytalny nie wpuściła na sejmową galerię delegacji Solidarności. Na dyskusję o Telewizji Trwam dyrektora Rydzyka wpuściła. Niech się więc nie dziwi, że Solidarność się radykalizuje.

W piśmie do prezydenta Bronisława Komorowskiego zwracam uwagę na niezrozumiały pośpiech i błędy w legislacji. Mam nadzieję, że prezydent jako strażnik konstytucji wnikliwie oceni proces stanowienia tej fatalnej ustawy. I jej nie podpisze.