Gowinowi łatwo nie będzie – czasy transferów politycznych odchodzą
Jarosławowi Gowinowi łatwo nie będzie. Czasy po prostu się zmieniły i w erze powszechnej nienawiści, list proskrypcyjnych i nakręcania emocji pod sufit aparaty partyjne i twarde elektoraty nie przyjmują już transferów politycznych tak łatwo jak kiedyś.
Jarosław Gowin jest gotów stanąć w szranki z PiS i „czuje się częścią opozycji”, a także – co jasne – częścią przyszłego obozu władzy. To ostatnie, jeśli opozycja przejmie rządy, jest oczywiście najważniejsze, a że krakowski polityk już kilka lat takie zwroty ćwiczył można mieć wrażenie, że mu się i tym razem uda. Nie jestem jednak wcale co do tego przekonany, bo na informacje o tym, że niektórzy politycy opozycji, jak choćby były prezydent Komorowski albo lider PSL, chcieliby Gowina przytulić, elektorat i doły partyjne zawyły z wściekłości. Było to dość dobrze widać po mediach społecznościowych, gdzie hasło „Gowin” zaczęło by popularniejsze w Polsce od Putina, a większość wpisów zionęła nienawiścią wobec albo „byłego niszczyciela państwa i kolegi Kaczyńskiego” albo „zdrajcy, który znowu ustawia się pod władzę”.
Ta historia utwierdza mnie w dwojakim przekonaniu. Po pierwsze, już nie będzie tak łatwo jak kiedyś. Radosław Sikorski był kiedyś orłem prawicy by zostać czołowym „liberałem” w duchu europejskiej poprawności. Romanem Giertychem straszono jako najdzikszym faszystą, by nagle został adwokatem Tusków i przyjacielem mediów i biznesu związanego z PO. Michał Kamiński – to dopiero ewolucja.
Można by tak wymieniać. Teraz takie zmiany będą coraz trudniejsze. Bo doły partyjne nie pozwolą. Ludzie z nich zatopili się w nienawiści. Na swoich mediach i profilach społecznościowych odrabiają codzienne lekcje z nienawiści ucząc się nazwisk znienawidzonych polityków i redaktorów. Polityka jest grą, ale dla nich stała się co najwyżej komputerową strzelanką.