Gen Roman Polko

i

Autor: Michał Niwicz

Na Bliskim Wschodzie wybuchnie wojna? Ekspert kreśli scenariusze

2020-01-04 6:54

Myślę, że sytuacja będzie eskalować, ale nie zamieni się w otwarty konflikt zbrojny, ale nadal będzie cichą wojną między USA i Iranem. To zresztą dla obu stron będzie bardziej wyniszczający konflikt niż otwarta wojna - mówi gen. Roman Polko, komentując amerykański zamach na drugą najważniejszą osobę reżimu irańskiego i jego konsekwencje.

„Super Express”: – Po prawie dwóch latach napięć, prowadzenia wojen zastępczych i dywersji Amerykanie likwidują drugą najbardziej wpływową osobę w Iranie. Trump, który ten atak zaordynował, wie, co robi?
Gen. Roman Polko: – Sytuacja na Bliskim Wschodzie już od dawna jest niestabilna. Niedawny atak na ambasadę USA w Bagdadzie był znaczącym zaognieniem napiętych relacji Stanów Zjednoczonych i Iranu i odwetem za ataki na bazy wspieranego przez Teheran Hezbollahu. Zabójstwo Sulejmaniego to z kolei amerykańska odpowiedź na atak na ambasadę. Zresztą od kilkunastu lat zatruwał krew Amerykanom na Bliskim Wschodzie, walcząc o rozszerzenie strefy irańskich wpływów, stał za wieloma atakami terrorystycznymi na Amerykanów. Dawno już był więc na ich celowniku.
– Za czasów administracji Obamy Sulejmani był uważany w zasadzie za postać nietykalną. Czemu Trump uznał, że jednak można go zaatakować?
– Mógłbym wiele takich postaci na Bliskim Wschodzie wskazać, które były w jakimś czasie nietykalne – choćby z czasów GROM-u w Iraku. Potem okazywało się, że sprawiają tyle problemów, że trzeba się nimi zająć. Zamach na Sulejmaniego należy traktować w tych kategoriach – a także jako zrozumiałą reakcję mocarstwa, jakim są Stany Zjednoczone, które musi reagować na działalność takich osób, wymierzoną w jego interesy. Pytanie tylko, czy prezydent Trump nie mógł zareagować bardziej subtelnie.
– A mógł?
– Zdaje się, że nie. Tym bardziej że nie da się tego zamachu i eskalacji przez niego wywołanej nie wyjąć z kontekstu politycznego i zbliżających się wyborów prezydenckich w USA. Nie po raz pierwszy taka sytuacja pomaga amerykańskiemu prezydentowi odwrócić uwagę od problemów na własnym podwórku. Jest to więc działanie na pokaz – ma budować samego Trumpa i pokazać, że USA są mocarstwem, z którym nie można zadzierać, bo jakiekolwiek uderzenie spotka się z ostrą reakcją.
– Joe Biden, wiceprezydent z czasów Obamy, a obecnie kandydat na prezydenta USA, stwierdził, że ten zamach to wrzucenie laski dynamitu do beczki prochu. Faktycznie sytuacja na Bliskim Wschodzie staje się wybuchowa?
– Myślę, że sytuacja będzie eskalować, ale nie zamieni się w otwarty konflikt zbrojny, ale nadal będzie cichą wojną między USA i Iranem. To zresztą dla obu stron będzie bardziej wyniszczający konflikt niż otwarta wojna. Takie staracie toczy się latami i pochłania ogromne zasoby. Na pewno mogę uspokoić, że nie dojdzie do ostatecznego rozrachunku między tymi państwami w postaci konfliktu nuklearnego. Choć niewątpliwie zamach na Sulejmaniego spotka się z jakąś specjalną reakcją Iranu.
– Teheran zapowiada „srogi rewanż”. W jaki sposób chciałby się zemścić?
– Myślę, że skończy się to kolejnymi atakami terrorystycznymi na placówki dyplomatyczne USA i amerykańskich żołnierzy w regionie.
Rozmawiał Tomasz Walczak