Kiedy Roman Giertych ujawnił, że Zbigniew Ajchler z PO cierpi na poważną chorobę w mediach wybuchła burza. Mecenas napisał w mediach społecznościowych, że poseł jest chory na Parkinsona. Zapowiedział także pozwy dla tych, którzy będą oskarżać polityka o pijaństwo. „Super Express” zadzwonił do parlamentarzysty Platformy i spytał, dlaczego dopiero teraz zdecydował się na ten krok.
– Do tej pory nie reagowałem, bo do tej pory nikt nie napisał na twardo, że byłem pod wpływem alkoholu na mównicy sejmowej – powiedział nam Ajchler. W rozmowie z nami wyznał, że wstydził się swojego stanu zdrowia! – Nie lubię się użalać i ogłoszenie informacji o mojej chorobie było dla mnie bardzo trudne. Długo się zastanawiałem czy powinienem się tłumaczyć. Wstydziłem się swojej choroby, uważałem, że to słabość – mówi poseł. Wspomina, że jego kłopoty zdrowotne zaczęły się od podejrzenia boreliozy.
Poseł Zbigniew Ajchler nie pobiera uposażenia poselskiego. Jak mówi, do polityki wszedł, żeby podzielić się swoim doświadczeniem w biznesie. Pieniądze z pozwów sądowych zamierza przekazać na walkę z Parkinsonem. Gra w tenisa, biega. W ubiegłym tygodniu został „Osobowością roku” Głosu Wielkopolskiego. – Na razie jest wszystko dobrze. Jak choroba się rozwinie to oczywiście zagadka, ale nie myślę o tym. Trzeba iść przed siebie – uważa rezolutny parlamentarzysta.