Jaruzelska opowiada o wizycie u mamy trzy dni przed jej śmiercią. Akurat wypadał Dzień Matki. - Przyniosłam bukiet bladoróżowych kwiatów, coś słodkiego. Siedziałyśmy w ogrodzie. Mama już nie była w dobrej formie intelektualnej, trochę niedosłyszała. Mówiłyśmy jak zawsze o psach, kwiatach na klombie. Martwiła się, że peonie nie kwitły, a były to jej ulubione kwiaty - relacjonuje córka generała Jaruzelskiego. - Miłe, dobre spotkanie - dodaje.
Monika Jaruzelska weźmie ślub. Kto skradł jej serce?
Nic nie zapowiadało najgorszego. - Następnego dnia mama miała badania i wszystko było w porządku. A nazajutrz po śniadaniu zmarła. Piła herbatę, jadła ulubioną "góralkę", to taki wafelek. Był poniedziałek. Gustaw (syn Moniki Jaruzelskiej - red.) wyjechał na zieloną szkołę, a ja miałam jechać na kilka dni na Mazury, do miejsca, w którym najbardziej się regeneruję - opowiada dziennikarka. - Rano zadzwoniła mamy opiekunka, powiedziała, że wszystko dobrze, że szykuje mamie leżak, żeby posiedziała na słońcu. I za piętnaście minut drugi telefon, że mama nie żyje… Zmarła w swoim domu, w swojej kuchni, ze swoim ukochanym psem przy nogach - kontynuuje. Jaruzelska na koniec podkreśla, że "jeśli można mówić o dobrej śmierci, to ta była dobra".