W sprawie tej kartoteki o specjalne wyjaśnienia poprosił minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Chce wyjaśnienia, czy kurator sądowy nadzorujący skazanego Marcina P. nie skłamał w sprawie swojego podopiecznego, co umożliwiło dalszy rozwój kariery oszusta. Zbada też działanie sądów w sprawach dotyczących prezesa Amber Gold. Dopuszcza też minister Gowin myśl (czytaj wywiad obok), że do nadużyć w wymiarze sprawiedliwości doszło całkiem świadomie. Tyle że kto mataczył w sprawie P., można będzie się dowiedzieć po zakończeniu zleconych przez Gowina dochodzeń.
Na prokuraturze (niezależnej przecież) działania ministra sprawiedliwości nie robią wrażenia. Oszusta wypuszcza się na wolność, bo to przecież do wczoraj szanowany biznesmen był. Tak pana P. postrzegał też w 2011 roku Michał Kwieciński, szef firmy Akson produkującej film "Wałęsa", gdy brał od niego pieniądze na dzieło Andrzeja Wajdy o polskiej legendzie. Dziś chce te brudne pieniądze zwrócić.
Tak też widział P. syn premiera Michał Tusk, który przyjął pracę u oszusta, udając, że nie wie nic o jego aferalnej przeszłości. Tyle że młody Tusk chyba miał kłopoty z czytaniem, bo jego własna "Gazeta Wyborcza" już w 2010 roku pisała o P. jako oszuście.
A skoro biznesmenów, Kościół i młodych dziennikarzy szef Amber Gold potrafił przekonać do zapomnienia o jego wyrokach, to nie dziw, że wczoraj prokuratura o nich jakby zapomniała, pozwalając mu odpowiadać za kolejne przestępstwa z wolnej stopy.