misiewicz

i

Autor: East News

Misiewicz tłumaczy się z balowania w klubie- tę wersję OBALA jego kompan!

2017-01-24 11:40

Publikacja "Faktu" dotycząca zeszłotygodniowej balangi w białostockim klubie "WOW" zatacza coraz szersze kręgi. Jak tłumaczył się gazecie Misiewicz: - Nie byłem pijany. Nie mam się czego wstydzić. Dodał również, że nieprawdą jest zawarta w artykule informacja, że na imprezę przyjechał limuzyną, poruszał się tam z ochroniarzem i pił sporo alkoholu. Problem w tym, że jego wersję podważył jego imprezowy kompan, Sebastian Łukaszewicz (członek gabinetu politycznego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela).  

W publikacji "Faktu" można było przeczytać, że Misiewicz na imprezę zajechał luksosowym BMW, towarzyszył mu ochroniarz, miał nagabywać DJ-a (żeby ten ogłosił jego obecność w klubie), podrywał ostentacyjnie bawiące się panie, stawiał alkohol a nawet proponował pracę w MON.

Jak powiedział jednak Misiewicz: - Nie byłem pijany. Nie mam się czego wstydzić i nikogo nie skompromitowałem. Do klubu z kolegami przyszedłem pieszo, pamiętam, bo było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku. Nie przyjechałem do klubu służbową limuzyną BMW. Nie korzystałem i nie korzystam z ochrony Żandarmerii. W klubie WOW byłem prywatnie.

Sebastian Łukaszewicz chciał najprawdopodobniej pomóc swojemu koledze. Niestety- nie wyszło, gdyż obalił on jego wersję. Choć zapewniał on, że "nie było żadnego nagabywania dziewczyn, ani szastania pieniędzmi" potwierdził jednocześnie, że Misiewicz był w klubie z ochroniarzem i przyjechał do niego limuzyną. Jak opisywał: - Siedzieliśmy normalnie, jak dwaj faceci przy wódce.

 

 

Zobacz także: Waszczykowski ujawnia tajemniczą notatkę z 2008 roku! Tusk wybrał Rosję?