Wyborcy Platformy mogą mieć nadzieję, że kolejnym etapem po poprawieniu jakości życia politykom PO i urzędnikom rządu będzie poprawienie losu owych "wszystkich". To może być plan na 4. lub 5. kadencję premiera Tuska, bo 3., jeżeli wyjdzie, będzie przecież wymagała dalszego podnoszenia kraju po dwóch latach rządów PiS. Obawiam się jednak, czy źli ludzie z opozycji nie odsuną do tej pory Platformy od władzy i z tak genialnego planu nic nie wyjdzie.
A teraz poważniej. Ocena rządu w oczach Polaków jest dość kiepska. Przekładając to na rzeczywistość rynkową (kiedyś nie schodziła Donaldowi Tuskowi z ust) - ci, którzy rządowi płacą, oceniają jego pracę słabo. Za pracę (nawet kiepską) rząd ma wypłacane pensje. I wystarczy. Nagrody są czymś ekstra. Za lepszą pracę. Skoro właściciele tej pracy nie widzą, to za co premier i ministrowie wypłacają sobie nagrody?
Na str. 2 opisujemy, jak premier Tusk i jego podwładni w ciągu pięciu lat rozdali ponad 530 milionów złotych nagród. Pół miliarda! W kolejnym tekście przypominamy, że dzięki pracy kilku rządowych polityków Polska ma szansę stracić 330 milionów złotych (kara Komisji Europejskiej). Wydaje mi się, że oni też powinni spodziewać się nagród. Skoro dwóch prezesów ze Stadionu Narodowego za nieco mniejsze straty otrzymało ćwierć miliona złotych, to jaka nagroda należy się za 330 milionów?
Mam nadzieję, że na następnej konferencji prasowej zapowiadającej oszczędności, zaciskanie pasa i podnoszenie podatków premier Tusk i minister Rostowski będą ubrani stosownie do powagi takiej chwili. Założą czerwone nosy na gumce, marynarki z kwiatkami i będą się nawzajem polewać wodą.
Wiadomo, jak ważne dla premiera jest to, żeby podobać się mediom. Taki chwyt na pewno się spodoba. Wszystkim.