Zgodnie z prawem kampania wyborcza rozpoczyna się bowiem w dniu zarządzenia wyborów. Jeżeli ktoś rozpocznie ją wcześniej, może dojść do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu i odpowiedzialności karnej. To mogą być olbrzymie pieniądze. I choć wszyscy wiedzą, że to głupi przepis, to jednak nie pierwszy głupi, który politycy sami uchwalili i powinni go przestrzegać.
Co na deklarację kandydata PO, że "prowadzi kampanię", odpowiada Grzegorz Schetyna? Odpowiada: "Trzaskowski nie prowadzi kampanii. To towarzysko-przyjacielskie spotkania z wyborcami".
Podziwiam wybitną zdolność polityków do łgania bez mrugnięcia okiem, ale pan Grzegorz wskoczył tu na wyższą półkę. I może jest to właśnie ta jedna, jedyna cecha, w której Schetyna nie jest gorszy, ale przebija konkurencję?
Kandydatem PiS miał być Patryk Jaki. W sondażach wypadał dość dobrze. Przestał się jednak podobać jednemu, najważniejszemu wyborcy z Żoliborza. Kandydatem ma być Michał Dworczyk.
I w chwili, w której jest jeszcze kandydatem-plotką, pan Dworczyk zatrudnia w kancelarii premiera urzędników, których PiS wyrzucał w atmosferze skandalu. Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, będąc urzędnikami, stworzyli spółkę, a kontrolowana przez PiS instytucja zleciła kampanię promocyjną. Zarobić mieli na tym ok. 300 tys. zł. Zgodnie z prawem nie mieli prawa spółki założyć.
CBA to skontrolowała, a karą dla pani Plakwicz i pana Matczuka było wyrzucenie z pracy. Konsekwencji karnych nie było, bo w ustawie antykorupcyjnej jest... luka i takich konsekwencji nie przewiduje wobec urzędników.
Minister Dworczyk przywrócił urzędników do pracy po tym, jak podobno bez zleceń państwowych ich firmie nie wyszło zderzenie z wolnym rynkiem. Minister twierdzi, że wszystko jest ok., bo nie było konsekwencji karnych.
Na pewno w porządku? Dla wielu wyborców PiS to może być dzień, w którym PiS stał się nową Platformą i przestało być widać różnicę. Po rozmowach "U Sowy" też przecież do konsekwencji karnych nie doszło...
Sprawdź: Karczewski za stary na prezydenta