Rząd dał ciała. Nie mam co do tego wątpliwości. Wiem, wiem, jest tzw. amerykańskie dementi, że "nic się nie stało". Jeżeli się w nie wsłuchamy, to okazuje się jednak, że żadnym dementi nie jest. I ja nawet rozumiem, że politycy, którzy otwarcie przyznają się do swoich błędów, po prostu wymierają. OK. Dlaczego mam jednak wrażenie, że można by się nie przyznawać do nich nieco bardziej finezyjnie?
Wiem, wiem. Onet też dał ciała, podkręcając tytuł i pisząc o "sankcjach". Wielu ludzi rzuciło się na to jak na ostatnią deskę ratunku. Przecież sankcji formalnie nie ma. Formalnie nikt takiego dokumentu nie ogłosi, bo jak zauważa w rozmowie obok (str. 4) prof. Lewicki, Polska to nie jest jakaś Korea Północna czy Rosja. To nie ta półka i z sojuszników nie staliśmy się wrogami. Do tego musielibyśmy zrobić coś więcej, niż zrobienie w konia doradcy szefa amerykańskiej dyplomacji.
Zarazem nie jesteśmy jednak na tej samej półce co Izrael czy Wielka Brytania. A odnoszę wrażenie, że PiS miał ambicje, żeby wykorzystać pewną zmianę w polityce międzynarodowej i jakoś na tę półkę się wdrapać. To, jak rozegrał sprawę nowelizacji ustawy o IPN, pokazuje, że te ambicje na razie można sobie wcisnąć w kieszeń.
I nawet jeżeli nie są to formalnie "sankcje", to co to zmienia w tej realnej, twardej polityce i naszych stosunkach z USA? A gdyby tytuł głosił, że Amerykanie kazali upolować Dudę i Morawieckiego jak bin Ladena, a tekst pozostałby dokładnie ten sam? Wtedy moglibyśmy powiedzieć, że w ogóle nic się nie stało? Jeżeli już, to nie był to niestety fake news, ale fake title.
Oczywiście, nawet jeżeli polski prezydent czy premier nie spotkają się z Trumpem czy Pence'em przez pół roku czy rok, to Polska się od tego nie zawali. Przeżyjemy. Nie jestem jednak pewien, czy dokładnie o to chodzi w kontaktach z najważniejszym sojusznikiem i czy pewnych rzeczy, jednak spotykając się osobiście, nie byłoby nam łatwiej załatwić?
Słyszę też, że polski rząd jest w tej sytuacji przez kogoś rozgrywany. Różne "siły" i "agentury"... Nie wiem, może i jest.
Obserwując dość świadomie rządy SLD, Platformy i PiS, przekonałem się jednak, że nasi politycy do robienia różnych głupot nie potrzebują wcale żadnych agentur i wpływów. Mają do tego naturalny talent.
ZOBACZ TAKŻE: Morawiecki chce uszczuplić rząd, a resort finansów zatrudnia kolejnego wiceministra