Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron, o zwolennikach cenzury po obu stronach barykady: Ślepota nie wybiera

2018-09-26 6:50

W dyskusji na temat filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego pojawiło się zabawne przekonanie, podzielane nawet przez część moich kolegów z redakcji, że cenzorskie zapędy i blokowanie treści z powodów ideologicznych, zanim zdążyło się je poznać, to cecha „prawicowych polityków i publicystów”. Gdybym miał trzy latka, albo amnezję, może bym uwierzył. Jestem jednak bardziej zmurszały niż III RP i pamiętam aż za dużo. Nie pójdę na łatwiznę i nie będę sięgał do czasów PRL, w których lewicowa cenzura (choć zaskakująco purytańska) szalała w najlepsze. Wystarczy III RP.

Pamiętam film dokumentalny Jerzego Zalewskiego „Obywatel poeta”, który zablokowano wyłącznie z powodu krótkiego wywiadu ze Zbigniewem Herbertem, w którym nazywał szefa „Wyborczej” „kłamcą i manipulatorem”. To wystarczyło, bo Michnik był jeszcze wówczas świętą krową III RP i to była herezja.

Pamiętam awanturę wokół książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Wałęsie. Życie przyznało im rację, ale ileż było głosów, że tej książki „nie powinno się publikować” zanim ktokolwiek ją przeczytał? Ileż bynajmniej nieprawicowych głosów, że to „godzenie w dobro narodowe”, a nawet żądań odebrania tytułów naukowych! Po chwili, bynajmniej nieprawicowa telewizja, odesłała na półkę (do dziś) dokument o Wałęsie, bo akurat za dużo z tej książki potwierdzał...

Pamiętam sztafetę publicystów i polityków mówiących, że państwo nie powinno finansować filmu „Smoleńsk”. Aktorów deklarujących dumnie, że „nie zagrają”. Jeszcze zanim ktokolwiek poznał scenariusz! Owszem, film wyszedł słaby, ale czym się różnił ten pryncypialny sprzeciw od sprzeciwu prawicy wobec równie słabego filmu „Ksiądz”?

Pamiętam wypowiedź Renaty Kim, dziennikarki „Newsweeka”, że zanim się opublikuje nawet prawdziwe informacje, to „należy się zastanowić, czy nie przysłużą się prawicy”. Dziennikarki! Wygląda na to, że wolność słowa miała pecha i przysługiwała się prawicy także ostatnio. W związku z czym wypchnięto z pracy publicystów Wosia („Polityka”) i Sroczyńskiego („Gazeta”) za to, że w tę wolność słowa uwierzyli.

Dodam do tego modny ostatnio nurt odczytywania na nowo dawnych książek i filmów, których „nie należy w dzisiejszych czasach pokazywać”, bo są seksistowskie lub rasistowskie. Czy mało prawicowy pomysł FIFA, zakazujący pokazywania pięknych dziewczyn na stadionach bo to „seksizm”…

Mógłbym tak w nieskończoność.

Ech wy ślepi na jedno oko heroldzi wolności słowa… Cenzura i oglądanie świata przez ideologiczne okulary to głupota, ale może dotknąć wszystkich.

Wygląda na to, że najbardziej tych, którzy tej wolności najgłośniej bronią.