Oczywiście, że w tej sytuacji Kościół powinien zapłacić. Jeżeli jakaś instytucja chce trzymać w swoich szeregach przestępców, to musi ponosić odpowiedzialność za ich czyny na służbie. Armia, kiedy jej żołnierze nabroją, płacić musi. Musi w takim razie płacić także armia Boga.
Dziwi mnie tylko jakim cudem ten facet nie wyleciał z Kościoła na zbity pysk. I jakim cudem, kiedy to już wyszło na jaw, nie wyleciało w ślad za nim kilku odpowiedzialnych za tolerowanie go hierarchów.
W przeciwieństwie do większości dziennikarzy pracujących w Warszawie nie mam antykościelnego hopla. Ani mnie Kościół ziębi, ani grzeje. Ateiści walczący z Bogiem budzą moje zdumienie, jak każdy, kto walczy z czymś, co według niego samego nie istnieje.
Polecany artykuł:
Wokół Kościoła irytuje mnie jednak hipokryzja obydwu stron. Z jednej strony ludzi, którzy bronią Kościoła nawet w sytuacjach tolerowania pedofilii, współpracy z SB, albo homoseksualnego molestowania kleryków.
Z drugiej tych, którzy uważając Kościół za siedlisko pedofilii, jeszcze niedawno bronili Romana Polańskiego, choć też gwałcił 13-latkę, a nawet się tym chwalił. Woleli nie mówić o aferze pedofilskiej w Słupsku, bo mogłaby ochlapać odpowiedzialnością Roberta Biedronia, który jest ich nadzieją w polityce. Bądź nie przeszkadzało im wyciszenie afery pedofilów z Dworca Centralnego (2002-2005), kiedy za rządów antykościelnego SLD jak na zawołanie ginęły kluczowe dowody.
Do obydwu ślepych na jedno oko strzelców w nie mojej wojnie mam prośbę o proste ćwiczenie. Wyobraźcie sobie, co byście mówili, gdyby Polański w momencie gwałtu nosił koloratkę?