Warto to przypominać przed świętami, kiedy normalni ludzie dają się podkręcać politykom i skaczą sobie do oczu nawet nad grobami, bo ciocia zagłosowała inaczej niż wujek…
Obserwując prezesa Kosiniaka-Kamysza mam jednak wrażenie, że on tak na serio. Że uwierzył, że nie jest politykiem i autentycznie polityką się brzydzi! Że, jak to ujęli na taśmach u Sowy Paweł Graś (PO) i Jan Kulczyk (Kulczyk), Kosiniak nie dość, że rękami PSL przeprowadził dla PO „dwie najgorsze historie w wolnej Polsce” (podwyższenie wieku emerytalnego i OFE), to jest po prostu takim „przystojnym, fajnym chłopakiem, kulturalnym, na poziomie”.
Gdyby prezes PSL naprawdę zapomniał, że zajmuje się zawodowo polityką, na miejscu PiS przypomniałbym mu to składając jego działaczom oferty nie do odrzucenia. PSL przerżnął wybory w miejscach, w których działacze tej partii i ich rodziny zasiedlali struktury i spółki władzy od lat 90, a nawet 80. Dla nich to naprawdę koniec świata.
Gdybym był PiS-em poszedłbym do nich i powiedział: nie potrzebujemy was w koalicji w 6 województwach. Nie musimy was jednak wycinać. Możemy wielu zostawić. W zamian za to PSL zawrze jednak z PiS koalicję w innych 6 województwach. Rządzimy wspólnie prawie całą Polską. Oczywiście ku dobru, pomyślności itd. (niepotrzebne skreślić) Rzeczpospolitej.
Jestem dziwnie pewien, że wielu działaczy poszłoby do prezesa PSL i powiedziało, że warto propozycję PiS przyjąć. Albo za chwilę będzie byłym Kosiniakiem-Kamyszem.
Wiem, że są ludzie, których polityczna kuchnia oburza i brzydzi. Ale polityka tak wygląda. Jeżeli komuś się nie podoba, to powinien przerzucić się na obserwację wiewiórek, wróbelków i innych zwierzątek. Choć przyroda potrafi być równie brutalna, jak działacz PSL, któremu odebrano stanowisko.