Obym się mylił, ale w najlepszym razie będzie to prawo martwe. Przez cały czas trwania awantury wokół ustawy byłem ciekaw, co na ten temat ma do powiedzenia Grzegorz Schetyna. W końcu przez lata był szefem MSZ. Dziś formalnie lider opozycji, choćby przez samo to, że siedzi na worku z pieniędzmi o nazwie Platforma. Coroczna dotacja dla PO w wysokości 15 mln zł z podatków wszystkich Polaków pozwala zatrudnić ekspertów i doradców. I oni, nawet jeżeli politykowi hula w głowie wiatr, mogą mu coś podpowiedzieć.
Przez wiele dni pan Schetyna nie mówił nic. Wkurzeni posłowie PO nieoficjalnie narzekali, że pojechał sobie na narty. Oficjalnie tylko milczał. Wielu miało nadzieję, że dlatego, iż zbierał myśli, by wygłosić coś ważkiego.
W końcu przemówił. Stwierdził, że na ustawę "nie może być zgody" i zaapelował o weto oraz debatę ekspercką. No i, że antysemityzm.
Dobra rada, wuju.
Panie Schetyna. Jest w Polsce facet bez zajęcia, który pasuje jak ulał na pańskiego doradcę. Kazik Marcinkiewicz. Na razie swoje rady wygłasza za darmo w kierunku byłej ukochanej (patrz str. 2). Ale znając wielu pańskich wyborców, wiem, że w ich imieniu mógłby te rady skierować i do pana: "Idź do pracy, zajmij się czymkolwiek. Cokolwiek rób, zajmij się jakąkolwiek robotą, idź na bezrobotne! Przestań mnie nachodzić, a najlepiej odejdź".
Czytaj: Macierewicz uroczyście żegna się z MON: Polacy mogli powiedzieć, że czują się bezpiecznie