Panie prezydencie, symptomatyczne jest, że wymieniając autostrady, na wschodzie Polska nagle skończyła się panu na Warszawie. Niestety, to nie przypadek. Idąc śladem pańskiego pomysłu, proponuję, żeby obok tych Wolności i Solidarności, zbudować jeszcze dwie autostrady. Obiecywane zresztą w swoim czasie przez PO i Donalda Tuska. Jedną z nich, z Warszawy przez Białystok, proponuję nazwać Autostradą Emigracji Zarobkowej. Podczas 6 lat rządów pańskich kolegów z Platformy poza Polską przebywają niemal 2 miliony naszych rodaków. To emigracja niemal 2-krotnie większa niż w latach rządów junty Jaruzelskiego. Może wypadałoby ich jakoś uhonorować?
Zobacz: Komorowski chce nazw dla autostrad
Drugą autostradę, przez Lublin, a później np. Przemyśl, proponuję nazwać Autostradą Biedy. Zarobki w województwach Polski B, w porównaniu z mazowieckim, na którym kończy się prezydentowi Autostrada Wolności, są niższe o 30-40 proc. Za tę samą pracę.
Nieprzypadkowo ze skrzyżowania prezydenckiej Autostrady Wolności z Autostradą Solidarności nie można będzie skręcić na wschód.
Prezydent Komorowski stwierdził, że autostrady "łączą Polaków ze światem". Niestety tych z Polski B nie łączą ani autostrady, ani tym bardziej zarobki.
Pocieszeniem może być to, że podczas odwiedzin 100 miejscowości Bronisław Komorowski dostrzegł, "jak wiele jest do zrobienia. Ile jest autentycznej biedy i słabości".
Mam nadzieję, że prezydent zdaje sobie sprawę z tego, że podczas jego odwiedzin władze tych 100 miejscowości stawały na uszach, żeby przedstawić rzeczywistość znacznie lepszą, niż jest. Tak w PRL, tak i w III RP na przyjazd "Pierwszego" na prowincji pacykuje się rzeczywistość, a bezdomne psy uczy skandować imię danego VIP-a. I mimo to prezydent dostrzegł jednak biedę. Życzę sobie i Czytelnikom, żeby w 2014 r. wreszcie coś w związku z tą biedą zrobił, zamiast ograniczać się do zbierania materiałów do kolejnego orędzia na 2015 r.