Szczególnie ciekawa była jednak pierwsza, odruchowa, a więc prawdziwa reakcja ministra Sienkiewicza, w której nabijał się z "50-letnich urzędników z brzuszkiem i łysiną", którzy nie zapewnią tego, co zapewnia mu w tej dziedzinie 21-latek. Pomijam fakt, że 50-latkiem z brzuszkiem i łysiną jest Steve Balmer, obecny szef Microsoftu. Wiedza ministra Sienkiewicza o sieci i mediach społecznościowych zatrzymała się bowiem gdzieś w okolicach stwierdzenia: "Internet panie, to dla młodych, oni panie non stop w tym siedzą". Na miejscu 50-letnich i starszych urzędniczek i urzędników, którzy muszą przecież w MSW pracować na komputerach, czułbym się jednak nieswojo.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę premiera Tuska, że niedawno pewien łysiejący 60-latek z brzuszkiem zdecydowanie pomylił się z oceną dochodów i wydatków państwa, zapowiadając konieczność nowelizacji budżetu. Może ekonomia i finanse to też dziedziny, w których lepiej sprawdzi się wam 21-latek bez studiów?
Nie jest to pierwszy przypadek traktowania państwa jak prywatnego folwarku. Minister Radek Sikorski zatrudnił kiedyś w swoim gabinecie politycznym córkę kolegi z rządu, ministra Rostowskiego. MSZ po dłuższym namyśle uzasadnił tę prywatę dość głupio "jej idiomatycznym angielskim", który był nieodzowny w pracy ministra Sikorskiego. Po jakimś czasie córka ministra Rostowskiego zabrała swój idiomatyczny angielski i sobie poszła. Nie słyszałem, żeby sparaliżowane w wyniku tego braku MSZ zatrudniło jej następcę. Może po obcowaniu z panną Rostowską ministrowi Sikorskiemu jego idiomatyczny angielski podniósł się o jeden level i nie ma już takiej potrzeby.
Ministrowi Sienkiewiczowi wciąż daleko oczywiście do rozmieniania własnej przeszłości w stylu, w jakim robi to marszałek Borusewicz. Kiedy był w opozycji, on i jego koledzy nieraz piętnowali jednak zachowania ludzi określanych jako "właściciele PRL-u". Czy teraz nie przemknęło mu przez głowę, że zachował się jak "właściciel III RP"?