Może niepotrzebnie się czepiamy. W rytualnym wywiadzie dla "Super Expressu", jakiego raz na cztery lata raczy udzielić Donald Tusk (na co dzień na nas obrażony), szef rządu stwierdził wszak, że "pomimo kryzysu mieliśmy waloryzację, a znamy państwa w Europie, gdzie emerytom w tym czasie zabierano pieniądze". Emeryci powinni zatem być wdzięczni, że premier nie zabrał. Do tego wspiera Uniwersytety Trzeciego Wieku. Kto wie, może wprowadzi na nich kursy gotowania brukwi tak, żeby takim obiadem mogła się cieszyć cała rodzina przez kilka dni?
Może to brzmieć dziwnie, ale emeryci i tak nie są tą z grup, która w ciągu ostatnich kilku lat została wykiwana w największym stopniu. Niemal o żadnych emeryturach nie mogą bowiem marzyć najmłodsi pracujący. Nie tylko o emeryturach. Nie mogą liczyć także na pracę na etacie, pracę zgodną z wykształceniem i jego poziomem, a nawet na kredyt na swoje mieszkanie. W opinii posłów PO własne lokum jest wszak czymś, co przeszkadza mobilności na rynku pracy.
Zobacz: Emerytury 2014: Wszystko o emeryturach, rentach, waloryzacji i emeryturach pomostowych
Szczerze mówiąc, na miejscu dzisiejszych młodych wielu ich starszych braci czy rodziców buntowałoby się, nawołując do wysadzenia tego systemu w powietrze. Tusk i jego kompania wierzą, że młodzi się nie buntują, bo wciąż działa na nich straszenie Kaczorem. Wydaje mi się jednak, że się mylą.
III RP wyhodowała sobie bowiem bunt, jeszcze uśpiony, ale mogący kiedyś być czymś w rodzaju "Samoobrony z dyplomami". Ludzi, którzy pracują dziś za grosze poniżej swoich kwalifikacji. Ludzi, którzy zostali oszukani przez państwo wyciągające od nich gigantyczne kwoty za dyplomy, na widok których pracodawcy tylko wzruszają ramionami. Ludzi, których ambicje i nadzieje zostały jednak rozbudzone bredniami, że jeżeli za to wykształcenie zapłacą, to zapewni im to dobrą przyszłość.
I zapewne to oni, a nie żaden "kaczyzm", za jakiś czas zmiotą z powierzchni obecne, krótkowzroczne elity.