Te same argumenty padły przy okazji katastrofy smoleńskiej. Przy katastrofie CASY. Przy katastrofie kolejowej. Zawiedli ludzie, nie państwo.
Wczoraj w nagraniu "Gazety Polskiej Codziennie" usłyszeliśmy, jak wygląda w praktyce konstytucyjna zasada niezawisłości sędziowskiej. I znów sugestia, że zawiódł człowiek. Po wyroku uniewinniającym gangstera "Słowika" i mafię pruszkowską słyszymy, że zawiodła prokuratura, no ale to też chyba ludzie? Więc nie ma sprawy.
Przy tylu powtarzających się sytuacjach brzmi to niemal jak skecz z kabaretu Tey o traktorze, który działa, ale koło mu się zepsuło.
Tylko co komu po takim traktorze i takim państwie?
Rozejrzyjmy się. Do niedawna wielu polityków przekonywało nas, że co jak co, ale działają w Polsce przynajmniej służby specjalne. Dlaczego, skoro inne służby państwa działają kiepsko, akurat ta służba miałaby nie być do d...? Dlatego, że zakłada rekordową liczbę podsłuchów? Że pobiera rekordową liczbę billingów? Gdy ktoś nie może pochwalić się wynikami pracy, pokaże przynajmniej szefom, jak się narobił, przeglądając wszystkie te połączenia...
Przy Amber Gold premier Tusk raz mówił, że miał informacje o Marcinie P. wyłącznie z gazet, innym razem, że jednak służby coś tam mu doniosły. Mam dziwne przekonanie, że te dwie opinie premiera wcale nie muszą być sprzeczne. Służby mogły mu donieść na temat Amber Gold, ale niekoniecznie musiałoby to być coś więcej niż informacje gazetowe. Może nawet zrobiły mu po prostu prasówkę...
Jak państwo "nie zawodzi" w kilku innych sprawach?
Rynek pracy? Przy dumnie głoszonym wzroście gospodarczym i "zielonowyspowej" dumie rządu stopa bezrobocia wzrosła w ciągu kilku lat z 7 do ponad 12 proc. To chyba jedyny wypadek na świecie, w którym sukces gospodarczy objawia się niemal dwukrotnym wzrostem bezrobocia.
Sytuacja młodych? Wiadomo. Ich nadzieje na własne mieszkanie? Najnowszą odpowiedzią państwa na ten problem jest likwidacja programu "Rodzina na swoim". Do tego dojdzie przywalenie podatkiem katastralnym wszystkim, którym kupno mieszkania się udało. Politycy zaprzeczają, że pracują nad takim podatkiem, ale wiadomo, że najbardziej skuteczny jest cios wyprowadzony znienacka).
"Rodzina na swoim" dziś bardziej kojarzy się z nepotyzmem i kolesiostwem ludzi z Platformy i PSL, ale także partii opozycyjnych (o ile obsadzają jeszcze stanowiska w samorządach). Co także coś mówi o rynku pracy w tym działającym państwie.
Kolejny problem - demografia. Żłobki, przedszkola, cokolwiek, co mogłoby tu pomóc? Pomimo idiotyzmów wygłaszanych przez jednego z profesorów z brodą, sytuacja kobiet, które zdecydują się na macierzyństwo w Polsce, jest jedną z najgorszych w Europie. Informacja, że po tym, gdy wyjeżdżają do Wielkiej Brytanii nagle zaczynają się bez problemu rozmnażać, nikomu w rządzie nie dała do myślenia.
Służba zdrowia? Wiadomo. System emerytalny? Niedawno premier sam przyznał, że reforma, za którą optował kiedyś jako poseł, sugerując świetne emerytury, spowodowała, że trzeba podnieść wiek emerytalny do 67. roku życia, bo w innym wypadku emerytur może nie być w ogóle.
Edukacja? Profesor bredzący o terrorze matek z wózkami reprezentuje uniwersytet, który zajmuje w rankingu 398. miejsce na świecie. I jest to najwyższe miejsce polskiej uczelni wyższej. Gimnazja? Wiadomo.
Najbardziej przykrą i groźną konstatacją wszystkich tych faktów może być to, że premier Donald Tusk ma rację. Państwo działa. Działa tak jak może i jak potrafi najlepiej. Działa tak jak sowieckie lodówki i telewizory w latach 80. One też przecież działały. I lepiej nie będzie.
W końcu kto i gdzie zadekretował, że Polska ma być zdrowym, normalnym krajem z sukcesami?