Około 200 tys. zł miesięcznie kosztuje np. honor Franciszka Smudy. Trener reprezentacji uznał, że nie zamierza podawać się do dymisji po serii trenerskich blamaży. Nawet po blamażu z Czechami. Nie zamierza, gdyż jego "kontrakt i tak dobiega końca". Uściślijmy, że dobiega za dwa miesiące, 31 sierpnia. Ostatnio myśli nawet podobno o przedłużeniu kontraktu.
Nie podobało mi się, gdy Artur Boruc nazwał selekcjonera Dyzmą. Dzisiejsza sytuacja Smudy jest jednak, niestety, dokładnym cytatem z książki i filmu. Pamiętacie państwo scenę, w której genialny w roli Dyzmy Wilhelmi otrzymuje propozycję zostania administratorem. Albo scenę, w której tę propozycję przyjmuje?
Narzuca się obraz Smudy, który przeliczając pieniądze, powtarza: "Boże, jaki frajer", "Rany boskie, żeby choć jeszcze ze dwa miesiące tu się utrzymać". Smuda, który w zachwycie wyrzuca z siebie: 200 tysięcy za lipiec, 200 za sierpień, "a potem do banku i na procent. I żyć jak jaśnie pan".
Można by powiedzieć, że człowiek w sytuacji Smudy ze względów honorowych strzeliłby sobie w łeb, a nie kombinował ciułając kasę czy marząc o przedłużeniu kontraktu. Ze względu na przykre konotacje z ostatnich dni, jestem jak najdalszy od sugerowania mu takich posunięć.
Panie Smuda, niech w zamian za to strzeli pan sobie w łeb przynajmniej piłką do nogi. Z oczywistych względów trudno to zrobić samodzielnie. Niech strzeli nią pana w takim razie któryś z piłkarzy, z którymi obiecał pan przećwiczyć stałe fragmenty gry. Dzięki pana pracy jest niestety duże prawdopodobieństwo, że nie trafi.
Najsmutniejsze jest to, że na tle pozostałych trenerów z polskiej ligi Smuda dwa lata temu wyglądał i tak najlepiej! Dziś wiemy, że było to złudzenie. Na tej samej zasadzie wchodząc dziś z marszu na szpitalny oddział ortopedyczny każdy z nas stanie się wybitnym piłkarzem. Takie tło. Taka ekstraklasa. Smuda przez lata rywalizował w niej z piłkarskimi inwalidami. Często w ustawionych meczach, a nawet całych sezonach.
Na koniec sprawa Grzegorza Laty. Nie jestem fanem jego prezesowania w PZPN. Zabawne wydaje mi się jednak, że do honorowego ustąpienia prezesa, powołując się na słowa z wywiadu prasowego, nawołuje akurat minister Joanna Mucha. Stosunkowo niedawno sama udzieliła wywiadu, w którym podważyła sens wydawania dużych pieniędzy na leczenie starszych ludzi, którzy w krótkim czasie i tak umrą. Minister Mucha mówiła, że te słowa były "nieautoryzowane". Prezes Lato mówi, że mu je "wciśnięto".
Pani minister, ma tu pani z prezesem Latą wiele wspólnego. To nie musi być wojna. To może być pretekst i początek pięknej przyjaźni...