Mirosław Skowron

i

Autor: archiwum se.pl

Mirosław Skowron: Nauczyciele do spawarek!

2013-07-12 4:00

Kiedy chodziłem do szkoły podstawowej i średniej, niemal wszyscy rodzice i nauczyciele narzekali na przeludnienie klas. Od polityków słyszeli wówczas, że klasy są ponad 30-osobowe, gdyż jesteśmy pokoleniem wyżu. "Gdy będzie niż, klasy będą 15-20-osobowe" - obiecywali. Niż miał pozwolić, żeby opieka i edukacja dzieci w mniej licznych klasach były na wyższym poziomie. Pięć lat później moja siostra słyszała te same obietnice.

Dziś mamy niż. Co robią politycy? Nie, nie decydują się na poprawienie jakości edukacji przez zmniejszenie klas. Decydują się na zwolnienie od 7,7 tys. do nawet 11 tys. nauczycieli. Widocznie uznali, że skoro "motłoch" się przyzwyczaił, to nie ma sensu zwiększać poziomu oczekiwań.

Wiem, że wiara w obietnice polityków jest śmieszna. To grupa zawodowa, która kłamie bez mrugnięcia okiem, z kłamstwa żyje i zazwyczaj jej to popłaca. Miałem jednak nadzieję, że przynajmniej część polityków rozumie, że edukacja nie działa jak fabryka śrubek. I jej poziom jest inwestycją ekonomicznie opłacalną.

Rząd uznał jednak, że bardziej opłacalne jest zwolnienie nauczycieli. Proponuje też "program szkoleń i przekwalifikowywania". Mam tylko nadzieję, że premier Donald Tusk z wrodzoną mu gracją nie zaproponuje nauczycielom ruszenia ławą po zawód spawacza, co sugerował bezrobotnym politologom.

Być może nasi politycy zapatrzyli się w kwestii powszechnej edukacji na USA? Tam już dawno machnięto ręką na bezpłatną powszechną edukację. Szkoły służą głównie do koszarowania gawiedzi, by nie szwendała się w ciągu dnia po ulicach. Kto chce dać dziecku szansę, wysyła je do szkoły prywatnej. W USA uznano jednak, że skoro powszechne szkolnictwo to mit, to warto dopieścić edukację wyższą. I mają najlepsze uniwersytety na świecie.

Wygląda niestety na to, że Polska pójdzie krok dalej. Dzięki naszym dzielnym politykom szkolnictwo wyższe mocno u nas podupadło, ale jest szansa, że szkoły podstawowe upadną jeszcze niżej.

Jeden z moich wykładowców mawiał, że żadne studia nie zastąpią dobrej szkoły podstawowej. Rząd doszedł do wniosku, że te rzeczy są niezastępowalne. I w związku z tym warto zlikwidować obie.