Dokładnie tak samo reagują PiS, PO i SLD. To chyba jedyne obok rzucania się na pieniądze zachowanie, które nie różni polityków niezależnie od poglądów. Teraz trafiło akurat na Adama Hofmana, który zamiast przeprosić od razu i zachować się jak człowiek, przez kilka dni zachowywał się jak typowy polski polityk. Dobrze, że reflektuje się po czasie.
W dzisiejszym numerze "Super Expressu" na str. 3 publikujemy tzw. przekazy dnia. Dla niezorientowanych - wszystkie partie w parlamencie rozsyłają swoim posłom to, czego mają się trzymać w wystąpieniach publicznych. W tych przekazach czytamy tłumaczenie żartów posła Hofmana inwigilacją prawicy i niecnymi knowaniami rządzących. Zamiast prostego stwierdzenia, że w prywatnym czasie napił się alkoholu i ot, głupio pożartował z przyjaciółmi.
Kiedyś, jeszcze w latach 90., opublikowano dość kompromitujące zdjęcia z kulis spotkań uczestników okrągłego stołu. Strona solidarnościowa ze stroną PRL nieco bełkotały do kamery i sowicie zaprawiały się wódką. Mariusz Kamiński, obecny wiceprezes PiS, a wówczas szef Ligi Republikańskiej, skomentował to dość trafnie: "Trzeba było nie pić wódki".
Mógłby to dziś powtórzyć posłowi Hofmanowi. Trzeba było nie pić, a skoro już, to nie mówić o spiskach służb, a sprawę obrócić w żart.
To, że ktoś zupełnie na trzeźwo sugeruje swoim posłom, żeby chodzili po mediach i opowiadali teksty o służbach specjalnych i rządzących, którzy "nie cofną się przed niczym", czyhając na pijącego rzecznika PiS, jest dziwniejsze niż wygadywanie takich rzeczy po wódce. Wśród przekazów dnia zwraca uwagę zwłaszcza ten najbardziej paranoiczny. Czytamy w nim "Znów zaczyna się inwigilacja prawicy. PiS jest podsłuchiwany - to powrót do szafy Lesiaka".
Panie Hofman, czy chodzi o tę samą szafę, w której, według pańskich przechwałek przed koleżankami, "nie mieści się" pańskie wiadomo co?