Okazuje się, że poglądy wicepremiera mają nie tylko wymiar zawodowy, ale również praktyczny. Przekonaliśmy się o tym w sobotę, kiedy profesor Piotr Gliński postanowił odciążyć żonę i wybrał się na zakupy. Bynajmniej nie pojawił się w supermarkecie ani w sklepie znanej sieci handlowej. Wybrał osiedlowy bazarek na Saskiej Kępie, a więc niedaleko miejsca zamieszkania. Bez ochrony funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa (dawnego BOR), ubrany na sportowo - powiedziałbyś "sąsiad" albo: "swój chłop". Najpierw udał się po mięso, potem po warzywa i dwie zgrzewki wody. Minister zaopatrzył się też w masło, soki dla dzieci, pieczywo i sałatę. Widać było, że zakupy to jego specjalność.
Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński (50 l.)
Kupił mleczko i proszek do czyszczenia. Jemu również podczas zakupów nie towarzyszyli oficerowie ochrony, choć z racji przepisów ministrowi spraw wewnętrznych i administracji taka ochrona przysługuje. Zakupy zakupami, ale nowy minister miał też inne obowiązki. Po tym jak odwiózł żonę i dzieci, ruszył w sobotnie popołudnie do biura PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Godzinna narada z prezesem, szybki powrót do domu i znowu kurs do siedziby partii, gdzie czekał na niego Jarosław Kaczyński (69 l.). To już druga sobota z rzędu, kiedy prezes urzęduje w swoim biurze i spotyka się ze swoimi zaufanymi współpracownikami. To tylko pokazuje, że PiS nadal jest mocno zmobilizowany i zdeterminowany, żeby rządzić jak najdłużej.
Zobacz także: Adam Feder: Brudziński ministrem w zamian za fajne wakacje Kaczyńskiego