Minister Żurek łamie prawo? "To przypomina PRL i sancję"

2025-10-08 15:22

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek ogranicza losowanie składów sędziowskich, tłumacząc to usprawnieniem sądów. Tymczasem prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, alarmuje: to nie tylko złamanie ustawy, ale i Konstytucji. W rozmowie z Radiem Plus wskazuje na ryzyko powrotu do modeli władzy znanych z czasów PRL i sanacji.

Waldemar Żurek

i

Autor: Lowdown, CC , via Wikimedia Commons/ CC BY-SA 3.0 Waldemar Żurek może zostać nowym ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska
  • Brak podstawy ustawowej. Prof. Piotrowski podkreśla, że ograniczenie losowania składów sędziowskich w rozporządzeniu to de facto zmiana ustawy, która nie ma żadnego oparcia w przepisach.
  • Naruszenie konstytucji. Konstytucjonalista ostrzega, że takie działanie łamie zasadę legalizmu — rozporządzenie nie może wychodzić poza szczegółowe upoważnienie ustawowe.
  • Zagrożenie dla niezależności sądów. Według Piotrowskiego, minister sprawiedliwości nie ma prawa wpływać na dobór sędziów. Próba takiego wpływu to złamanie trójpodziału władz.
  • Personalizacja wymiaru sprawiedliwości. „Zaufanie ministra dyskwalifikuje sędziego” – mówi profesor, komentując wcześniejsze słowa Waldemara Żurka o potrzebie „swoich ludzi” w sądach.

Konstytucjonalista krytykuje Żurka: „Rozporządzenie nie może zmieniać ustawy”

Radio Plus: - Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek ogranicza do minimum losowanie składów sędziowskich. Czy ma do tego prawo? Zdaniem opozycji, nie może zmieniać rozporządzeniem ustawy.

Prof. Ryszard Piotrowski: - Oczywiście, że takie działanie to zmiana ustawy. Prawo o ustroju sądów powszechnych nie przewiduje żadnego ustopniowania procedury losowań.

- To znaczy?

- Nie przewiduje losowania jakiegoś fragmentu składu. Jeżeli przyjmujemy założenie, że losowanie dotyczy tylko sędziego sprawozdawcy, wtedy mamy pewne zawężenie tej procedury losowania. A to nie jest przewidziane w ustawie. W związku z tym, jeśli zmieniamy to rozporządzeniem, nie zmieniając ustawy, to mamy do czynienia z naruszeniem po pierwsze samej ustawy, a po drugie – Konstytucji. Ona bowiem wymaga, żeby rozporządzenie było wydawane na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie. Skoro naruszamy tę zasadę konstytucyjną, naruszamy tym samym zasady demokratycznego państwa prawnego. Naruszamy też zasadę podziału władz, która przewiduje, że władza wykonawcza jest oddzielona od władzy sądowniczej.

- Ale tu mamy z tą ostatnią kwestią do czynienia?

- W tym przypadku mamy specjalne postanowienie w Konstytucji, które mówi, że władza sądownicza jest władzą odrębną i niezależną od innych władz. To postanowienie zawsze było ignorowane, odkąd Konstytucja obowiązuje, ale tym razem czynimy to – powiedziałbym – ze szczególną ostentacją. Zwłaszcza że minister sprawiedliwości już poprzednio oświadczył, że musi mieć dla przywrócenia praworządności swoich sędziów – ludzi, do których ma zaufanie.

„Zaufanie ministra dyskwalifikuje sędziego”

- Nazywa pan działania ministra Żurka ostentacyjnymi. To znaczy, że jest to ostentacyjne łamanie prawa przez ministra sprawiedliwości?

- Ostentacyjne dlatego, że przecież tutaj Konstytucja jest jednoznaczna i w związku z tym trudno powiedzieć, że poruszamy się w jakiejś strefie cienia, w takiej – powiedzmy – przestrzeni, w której można i tak, i tak. Hierarchia źródeł prawa jest jasna. Jasne jest też przesłanie, które temu towarzyszy, czyli ta wcześniejsza wypowiedź, która sprawia, że minister stawia się w roli demiurga wobec władzy sądowniczej. Konstytucja nie przewiduje dla niego żadnej roli. Poza tym, że jest członkiem Krajowej Rady Sądownictwa i z tego tytułu ma stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

To wszystko, co ministrowi w prawie ustroju sądów powszechnych już dawno temu przypisano, to jest dawnych wspomnień czar. To jest rzeczywistość Polski Ludowej, w której minister sprawiedliwości był głównym aktorem. To jest rzeczywistość Polski sanacyjnej, w której minister sprawiedliwości i prezydent robili, co chcieli. To nie jest jednak rzeczywistość państwa prawnego.

Zmiany tak – ale zgodnie z prawem

- Samo odejście od losowania minister tłumaczy chęcią usprawnienia działania wymiaru sprawiedliwości i sądów. Czy zdaniem pana profesora, faktycznie tak się może stać? Niezależnie od tego, jak ocenia pan metody wprowadzania tej zmiany. Politycy rządowej koalicji przekonują, że to losowanie było ręcznie sterowane i nazywają to Ziobrolotkiem.

- Trochę za późno to mówią.

- Trzeba im przyznać, że od lat mówili, że to był zły system.

- Tak czy owak ustawa wymaga, żeby to losowanie było do pogodzenia ze sprawnością działania.

- Czyli zmienić system, ale zachować losowanie?

- Jeśli ustawa mówi, że ma być losowanie, to tak musi być. Ja byłem zawsze przeciwny losowaniu, wychodząc z założenia, że przecież sędziowie są ludźmi poważnymi, rozsądnymi i że to przewodniczący wydziału powinien przydzielać sprawy. To zawsze spotykało się z oporem ówczesnych reformatorów tego systemu, którzy mówili, że w ten sposób uda się zapobiec nadużyciom. I ja wtedy twierdziłem, że przecież to system informatyczny i można go ukształtować jak się chce.

No więc efekt tego mojego twierdzenia był taki, że przestano mnie zapraszać na te dyskusje, ponieważ uznano, że stworzymy taki doskonały system informatyczny, którym nikt nie będzie manipulował. No tak, ale samą techniką można tak manipulować, że jednych sędziów się uwzględni w losowaniu, innych nie – i w rezultacie wyjdzie na nasze, czyli na ministra.

Rozmawiał Jacek Prusinowski, tw

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki