Wtorkowe popołudnie. Minister środowiska Michał Woś po dłuższej nieobecności w pracy wreszcie pierwszy raz mógł wyjść z domu i wybrać się do swojego resortu. Z racji tego, że mieszka całkiem niedaleko, postanowił się przejść, by rozprostować kości po wielotygodniowym pobycie w mieszkaniu. Kilka godzin wcześniej okazało się bowiem, że wynik drugiego testu na obecność koronawirusa był negatywny. Minister nie kryje z tego powodu radości. - Na szczęście ta cała sytuacja jest już za mną. Czuję się dobrze – mówi nam szef resortu środowiska, który był pierwszym członkiem rządu, który zakaził się koronawirusem. W najgorszym momencie miał niemal 40 stopni gorączki. Polityk zakaził też swoją żonę i córeczkę. Na szczęście one też czują się już dużo lepiej, są zdrowe.
Jak zakaził się Woś? - Zakaziłem się na spotkaniu z leśnikiem, który nie miał wtedy żadnych objawów. Kiedy tylko dowiedziałem się o wyniku testu leśnika, podjechałem zgodnie z zaleceniem GIS do szpitala zakaźnego w Warszawie. Po dwóch dniach od badania objawy się nasiliły. Duszności powodowały, że ciężko mi było złapać oddech. Na szczęście to już za mną a przede mną sporo pracy – opowiada nam Michał Woś.