Jan Ardanowski

i

Autor: Własne Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Sandrą Skibniewską

Minister rolnictwa dla SE: Jeżeli sobie nie poradzę, to sam ustąpię! [NASZ WYWIAD]

2018-12-21 5:13

To jest to absolutnie mylna informacja. Do Polski trafia mięso przebadane, zdrowe, pod pełną kontrolą weterynaryjną, z różnych krajów. Sprawa Litwy dotyczyła czegoś zupełnie innego - tak o kontrowersjach wokół skażonego mięsa wirusem ASF mówił minister rolnictwa Jak Krzysztof Ardanowski.

-„Super Express”: – Po blokadzie dróg przez rolników na autostradzie powiedział Pan, że mięso zarażone wirusem ASF, które trafiło do nas z Litwy, już nie trafi do Polski.

- Jan Ardanowski: – Kto pani takich głupot naopowiadał, że do Polski trafiło mięso zarażone wirusem ASF?!

– To informacja od rolników…

– To jest to absolutnie mylna informacja. Do Polski trafia mięso przebadane, zdrowe, pod pełną kontrolą weterynaryjną, z różnych krajów. Sprawa Litwy dotyczyła czegoś zupełnie innego.

– Czego?

– W ramach tak zwanych stref można przewozić nie mięso, ale żywe świnie do uboju w innym kraju. I niektóre firmy z Polski – ja ubolewam, że tak postępują – importują świnie do uboju z analogicznej strefy na Litwie. Uzyskując na to zgodę Głównego Lekarza Weterynarii. To zgodne z przepisami UE, ale sprzeczne z polskim interesem. Dlatego poleciłem by nie wydawać więcej zgód na import świń do uboju, ponieważ rozwala to polski rynek. Reakcja Litwinów była przewidywalna – została skierowana skarga do Komisji Europejskiej i toczy się śledztwo przeciwko Polsce, za złamanie przepisu, który nie pozwala ograniczać przemieszczania się zdrowych, podkreślam, przebadanych zwierząt z innych krajów. Będę się z tego tłumaczył w Brukseli.

– Rolnicy podczas rozmów na autostradzie twierdzili też, że zapowiedział pan wyciągnięcie konsekwencji wobec Głównego Lekarza Weterynarii oraz jego zastępcy.

- Byłem z rolnikami wiele godzin. Nigdy nie było mowy o skażonym mięsie. I wstrzymałem import żywych świń, licząc się z konsekwencjami Unii Europejskiej. A lekarz weterynarii, który mnie o tym nie informował, nawet jeżeli podejmował decyzje zgodne z prawem, ale wbrew logice, poniósł tego konsekwencje. Nigdy jednak nie wpłynął do Polski choćby kilogram skażonego mięsa!

– Miał pan też wstawić się za rolnikami, którzy dostali mandaty podczas demonstracji…

– Żaden rolnik nie dostał mandatu. Skąd ma pani takie informacje?

Od rolników, z mediów...

– Żaden nie dostał mandatu, kiedy z nimi rozmawiałem. Zastanawiam się, jaki jest sens blokowania dróg dojazdowych do Warszawy w godzinach szczytu, nawet by zwrócić uwagę nawet na ważne problemy. Nie neguję tych problemów, ale w postulatach są pomieszane sprawy ASF czy znakowania żywności, ale jest też atak na organizacje rolnicze i postulaty, które mnie mocno zdziwiły. Na przykład zmiana polityki UE wobec Rosji. Rosji, która buduje NordStream2 i prowadzi wojnę hybrydową.

- Rolnicy twierdzą, że tam jest rynek zbytu.

– Rolnicy są Polakami, i powinni mieć wyobrażenie o międzynarodowej sytuacji Polski. Decyzje dotyczące handlu z Rosją wprowadzają instytucje Unii Europejskiej. I tylko tam można szukać ewentualnej zmiany podejścia do Rosji. Co więcej, Rosja traktuje handel jako element polityki w czystej postaci. Wymusza ustępstwa polityczne kupując bądź nie. I to jest jakaś niewiarygodna naiwność części protestujących, że Rosja będzie kupowała żywność. Rosja staje się największym producentem żywności na świecie! Kiedyś się nie liczyła, ale dziś jest inaczej. Od nikogo niczego nie kupią!

- To pewne?

Znam rynek, znam sytuację produkcji rolniczej w Rosji. Drugim postulatem jest zaś… zmiana podejścia do kontroli Internetu i ACTA 2!

- Faktycznie, tam jest takie żądanie…

Znam tysiące rolników w Polsce i od żadnego z nich nigdy nie słyszałem, żeby pytał mnie o ACTA 2! I nagle słyszę ludzi, którzy mówią, że są liderami protestów rolniczych żądających zmiany w ACTA 2 i przy relacjach z Rosją. Co to ma wspólnego z rolnikami? Nie ma żadnego związku.

- Może to jest wynik konsultacji i zbiór żądań szerszej grupy?

- W takim razie pani sugeruje, że to nie są ich postulaty...

- Nie sugeruję, tylko się zastanawiam.

- Może i są postulatami jakiejś grupy, ale nie wydaje mi się, żeby w tych dwóch sprawach były to postulaty rolników.

- Pojawiły się już zapowiedzi o kolejnych protestach i blokowaniu dróg po świętach.

- Jako człowiek Solidarności całe dorosłe życie walczyłem również o to, żeby ludzie mogli protestować. Będę się z nimi spotykał jeżeli chcą na kolejnych drogach, na rowie przy drodze. Tylko to nie są miejsca, w których można się dogadać. Oczywiście rozumiem to jako gest. Okazanie niezadowolenia i wykrzyczenie swoich krzywd. I ja to szanuję. Problemy rozwiązuje się w inny sposób.

- W jaki?

Zapraszam do Ministerstwa Rolnictwa, spotykałem się z rolnikami nawet wczoraj. I będziemy rozmawiali szczegółowo o każdym z postulatów. W środę był protest producentów drobiu uważających, że sytuacja na rynku jest kryzysowa. Zaprosiłem ich, a także innych producentów drobiu, rozmawialiśmy pięć godzin.

- I jaki efekt?

Bardzo dobry. Po nowym roku spotkamy się, są grupy robocze i zastanowimy się jak restrukturyzować polskie drobiarstwo. Jak sprawić, żeby było bilansowanie podaży z popytem, by rolnicy byli współwłaścicielami zakładów ubojowych. By nie byli lekceważeni, jak do tej pory. Podobnie w przypadku produkcji jabłek i innych produktów. I ci sami rolnicy, którzy przyszli do mnie niezadowoleni, a nawet wściekli, na koniec złożyli mi życzenia i bili mi brawo!

- Z tej rozmowy wynika obraz rolników jako grupy głęboko podzielonej na dwa obozy: idących na ustępstwa i tych, którzy mówią o pańskiej dymisji.

- Nigdzie się nie wybieram, nie licząc Wigilii u mojej rodziny. W Polsce jest ok. 140 organizacji rolniczych. 106 z nich działa w radzie doradczej, którą powołał mój poprzednik. Nie likwiduję tej rady, choć nie widzę jakiejś dynamiki w jej działaniach. Zaproponowałem, żeby utworzyć wspólną reprezentację polskich rolników. By te organizacje wypracowały jakieś wspólne stanowiska. Działamy w Unii Europejskiej, więc dobrze byłoby wspierać się wiedzą i doświadczeniem w sytuacji, w której wiele decyzji zapada poza Polską. I słyszę, że ich to nie interesuje!

- Bez tego będzie źle?

- A dlaczego nie miałoby być lepiej!? Jest dość dobrze, bo Polska jest znakomicie rozwijającym się producentem żywności i eksporterem. Dziś sprzedajemy żywność za ok 30 miliardów euro, co oznacza 7-krotny wzrost od czasu wejścia do UE. Mamy korzystny bilans przewagi eksportu nad importem. I to wszystko pomimo suszy, niskiego udziału rolników w przetwórstwie. Te proste recepty, które słyszę, są nierealne.

- Dlaczego?

- Zablokowanie importu, albo tendencyjne metody kontroli żywności oznaczają, że po chwili dokładnie to samo wprowadzą wobec Polski inne kraje. Przy nadwyżce eksportu do UE dla polskiego rolnictwa byłby to dramat! Minister rolnictwa Litwy przypominał, że Litwa do Polski eksportuje 1600 ton wieprzowiny rocznie, ale Polska na Litwę 11 tysięcy ton. Kto komu bardziej by zaszkodził? Niech wezmą to pod uwagę wszyscy, którym wydaje się, że mają panaceum na problemy naszego rolnictwa, które narastały latami.

- Czyli dymisji nie będzie?

- Nie boję się pohukiwań, straszenia. Jedyne czego i kogo się boję to pana Boga. Jeżeli sobie nie poradzę i nie zrealizuję tego, co obiecałem, to sam ustąpię. Niech przyjdą inni, lepsi, mądrzejsi, którzy rozwiążą problemy.

- Póki co pan walczy?

- Tak. Będę walczył, bo taką mam naturę.