Błaszczak: Jestem fanem Legii. Wolę żyletę niż lożę VIP

i

Autor: PAP/ Darek Delmanowicz

Minister Błaszczak m.in o śmierci Pawła Adamowicza i miłości do... Legii [TYLKO U NAS]

2019-01-26 5:55

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak postanowił ukazać swoją drugą stronę, tę mniej znaną. Poza polityką minister ma pasje, które mogą niektórych zaskoczyć, a nawet zdziwić. W rozmowie z naszym dziennikarzem szef resortu obrony narodowej powiedział jaka drużyna sportowa jest jego miłością, oraz poruszył tematy związane ze swoim resortem. Odniósł się także do ostatnich tragicznych wydarzeń z Gdańska.

-  „Super Express”: - Wczoraj w Polskich Zakładach Lotniczych, w Mielcu podpisał pan umowę na dostawę śmigłowców dla Wojska Polskiego. Do jakich konkretnie zadań będzie oddelegowany nowy sprzęt?

- Mariusz Błaszczak: - Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że wczorajsza umowa jest wielkim sukcesem i początkiem dalszej realizacji tak zwanego „programu śmigłowcowego”. Wojsko Polskie pozyska cztery śmigłowce Black Hawk, które będą używane przez Wojska Specjalne. To ważna chwila i nowa jakość w wojsku. Kupiliśmy sprzęt który został sprawdzony w warunkach wojennych w Iraku, w Afganistanie i należy do najnowocześniejszych na świecie. Śmigłowce będą skierowane do pracy mającej na celu przeciwdziałanie wszelkiego rodzaju zagrożeniom mającym charakter hybrydowy, ale nie tylko.

Do czego jeszcze zamierzacie je wykorzystać?

- Nowe śmigłowce mogą odegrać ważną rolę w działaniach związanych z antyterorryzmem. Mimo, że podstawową rolę w tym zakresie odgrywa oczywiście policja. Śmigłowiec Black Hawk to doskonały i sprawdzony sprzęt, używany przez ponad 30 państw.

-  Dlaczego kontrakt na Black Hawk jest tak ważny?

- Przede wszystkim dlatego, że jest to kolejny krok ku modernizacji i unowocześnianiu polskiej armii. Kontrakt zawarliśmy z firmą o bogatych tradycjach, która zatrudnia polskich pracowników, a przede wszystkim produkuje dobry sprzęt. Pracownicy z Mielca będą mieli pracę, co też jest niezwykle istotne. Teraz skupiamy się na zakupie helikopterów na potrzeby Marynarki Wojennej i śmigłowców uderzeniowych.

- W związku z zakupem polsko-amerykańskiego Black Hawk pojawiły się także pewne kontrowersje. Dotyczą one przede wszystkim tego, że zakup śmigłowców odbył się bez wcześniejszego ogłoszenia konkursu ofert czy przetargu. Powstaje pytanie, czy to legalne i czy cały proces poprzedzający zakup nie powinien odbywać się w inny sposób?

- Cała procedura jest legalna i zgodna z obowiązującym prawem. Ustawa o zamówieniach publicznych pozwala na to, aby proces zakupu sprzętu dla wojska, w tym przypadku śmigłowców odbył się w taki sposób. Zakup w tym trybie wynika z interesu bezpieczeństwa państwa. Zastosowaliśmy procedurę pozyskania sprzętu wojskowego w ramach pilnej potrzeby operacyjnej na wniosek Dowódcy Operacyjnego. Cieszę się, że negocjacje dotyczące podpisania umowy odbyły się w dobrej atmosferze a Wojsko Polskie uzyskało dobrą cenę za sprzęt.

- Na pewno należy się cieszyć, że polski pilot nie będzie już latał na sowieckim sprzęcie, ale skoro jesteśmy przy temacie pieniędzy. Mówi pan, że „uzyskał dobrą cenę za sprzęt”. To jaka jest ta „dobra cena”? Przypomnę tylko, że rząd anulował zakup francuskiej Caracali w 2016 motywując swoją decyzję zbyt wysokimi kosztami.

- Koszt jednego śmigłowca wraz z wyposażeniem wynosi ok. 75 mln. złotych. Cena jest bardzo zbliżona do tej, za którą zostały zakupione Black Hawki dla polskiej policji. Oczywiście mam na myśli cenę wyjściową. Śmigłowce będą dostarczone wraz z pakietami części eksploatacyjnych i zamiennych, a umowa gwarantuje nam kompleksowe szkolenia dla pilotów i personelu. Ten kontrakt to sukces.

- Jednak wyposażenie Black Hawków dla wojsk specjalnych różni się od wyposażenia helikopterów dla policji?

- Oczywiście, że tak. To będą specjalistycznie wyposażone śmigłowce, w pełni odpowiadające potrzebom Wojsk Specjalnych, o czym mówił zresztą gen. Drumowicz, szef polskich „specjalsów”. Stwierdził on, że Black Hawki doskonale wpisują się w nasze potrzeby, wzmocnią i uzupełnią zdolności oraz nadadzą nowy wymiar powietrznym operacjom specjalnym realizowanym przez Wojska Specjalne.

- Rozumiem, że główna różnica polega na odpowiednim uzbrojeniu helikopterów wojskowych?

-  Tak. Jednak nie mogę zdradzać informacji dotyczących tego w jaki konkretnie sprzęt zostały wyposażone śmigłowce. Zwłaszcza, że temat dotyczy wojsk specjalnych. Mogę jednak zapewnić, że wyposażenie naszych śmigłowców idealnie wpisuje się w potrzeby „specjalsów”, a nowy sprzęt zwiększy bezpieczeństwo wszystkich Polaków.

- Kiedy helikoptery znajdą się faktycznie na stanie wyposażenia wojska?

- Oprócz tego, że wynegocjowaliśmy dobry sprzęt w korzystnej cenie, to udało nam się uzyskać bardzo szybkie terminy dostaw. Cztery śmigłowce pojawią się w wojskowej bazie do końca 2019 roku.

- Przejdźmy płynnie do kolejnego wątku. Wydał pan rozporządzenie podnoszące wynagrodzenia żołnierzy zawodowych poszczególnych grup. Nowe kwoty wejdą w życie od 1 lutego, ale wyrównanie od 1 stycznia 2019. Jednak związki zawodowe działające w MON odrzuciły pana propozycję dla pracowników cywilnych, bo ich także obejmuje podwyżka. Usystematyzujmy zatem kogo dotyczą największe podwyżki i jak wygląda sprawa pracowników cywilnych.

- Najwyższe podwyżki wśród żołnierzy dotyczą szeregowych, oraz podoficerów i oficerów młodszych, czyli podporuczników, poruczników i kapitanów. Pensja żołnierzy wzrośnie średnio od 200 zł do 550 zł – zależnie od stopnia. Przy ustaleniu podwyżek kierowałem się tym, aby osoby, które zaczynają swoją służbę w wojsku mogły liczyć na konkurencyjne wynagrodzenie, czyli porównywalne lub wyższe od tego, które mogłyby uzyskać na rynku cywilnym. Konsekwentnie prowadzimy działania, które mają na celu zwiększenie liczebności Wojska Polskiego. Zainaugurowałem także kampanię „Zostań Żołnierzem Rzeczypospolitej”, która ma na celu zachęcać młodych Polaków do wstępowania do armii.

- Ile będzie wynosiło średnie wynagrodzenie żołnierza po wdrożeniu podwyżek?

- Średnie, zasadnicze wynagrodzenie dla żołnierza zawodowego będzie wynosiło 5530 zł. Wróćmy jeszcze do pracowników cywilnych, których przywołała pani w swoim pytaniu. Rzeczywiście ich sytuacja nie wyglądała dobrze. Przez lata byli zaniedbywani.

- Z czego wynikało to zaniedbanie?

-  Myślę, że jest to skutek braku dbałości naszych poprzedników o tę grupę pracowników. Prawo i Sprawiedliwość obejmując władzę w 2015 roku podniosło uposażenia pracownikom cywilnym i robi to każdego roku. Zaplanowaliśmy, aby w 2019 roku pracownicy cywilni dostali po 300 zł podwyżki. Rozmawiamy ze związkami zawodowymi, bo tak przebiega proces konsultacji. Uważam, że zaproponowana przez nas podwyżka jest godna. Zwłaszcza, jeśli zsumujemy podwyżki na przestrzeni czterech lat, które wynoszą prawie 1000 zł.

-  Nie boi się pan buntu, jeśli nie dojdzie do porozumienia ze związkami zawodowymi?

- Jestem dobrej myśli. Będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać ze związkowcami.

- Ławki Niepodległości były w zeszłym roku bardzo gorącym tematem. Dla jednych za drogie i niefunkcjonalne, dla innych multimedialne wsparcie w kultywowaniu tradycji o Polsce. Ostatnio dochodzą mnie jednak słuchy, że część ławek rdzewieje. Mimo, że zostały podobno wykonane z „najwyższej klasy betonu architektonicznego” i kosztowały w opinii wielu osób za dużo.

- Ławki Niepodległości to jeden z bardzo wielu programów MON skierowanych po to, aby uczcić 100 lat niepodległości Polski. Ławki, o których pani mówi zostały zbudowane we współpracy z samorządami, a w komisji zatwierdzającej projekt ławki znaleźli się eksperci np. plastyk. Jeżeli lokalny samorząd wyraził chęć do tego, by wznieść tę konstrukcję to dawaliśmy zielone światło. Jeśli faktycznie w jakimś mieście jakakolwiek ławka niszczeje, to samorząd powinien się zająć tą kwestią. Trzeba reagować, a MON będzie monitorował tę kwestię. Zależało nam na tym, aby ławka była trwała i użyteczna. Ławki będą propagowały historię poszczególnych regionów naszego kraju – dzięki nim będzie można odsłuchać Marsz Pierwszej Brygady, przemówienia Marszałka Piłsudskiego i inne nagrania. Duży nacisk postawiono na nowoczesność. Co więcej, projekt był ponadpartyjny, bo zgłaszały się samorządy różnych opcji politycznych.

-  Parę tygodni temu rozmawiał pan telefonicznie z Patrickiem M Shanahanem. Tematem był projekt Fort Trump, który jest dla panów priorytetem współpracy między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Prace nabrały tempa?

- Owszem. W połowie lutego, podczas posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej ministrów obrony narodowej spotkam się z Patrickiem M Shanahanem. Termin wskazany przez stronę amerykańską, dotyczący decyzji o tym przedsięwzięciu dotyczy marca tego roku. Z moich rozmów zarówno z sekretarzem Mattisem i jego następcą mogę śmiało powiedzieć, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Klimat naszych rozmów jest bardzo dobry.

- Jakiś czas temu pojawiła się w mediach informacja o przejęciu przez MON lotniska w Białej Podlaskiej. Czyżby ten ruch był motywowany wzmocnieniem wschodniej flanki NATO?

- Te tereny należały już kiedyś do Wojska. Jesteśmy zainteresowani przejęciem ich i wykorzystywaniem na potrzeby powołanej przeze mnie 18. Dywizji Zmechanizowanej z siedzibą w Siedlcach. Tak jak robimy to z innymi nieruchomościami, które niszczeją a z powodzeniem można je wykorzystać na ćwiczenia wojskowe. Niektórzy dowódcy mówili mi, że za czasów pana Klicha premiowano dowódców, którzy wyzbywali się nieruchomości WP. Wszystko z uwagi na to, że w tamtym okresie niszczono wojsko. Nasi poprzednicy konsekwentnie osłabiali potencjał wojskowy na wschodzie, my konsekwentnie go odbudowujemy, aby zwiększyć poziom bezpieczeństwa Państwa.

-  Po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza Senat przyjął uchwałę, w której upamiętnił tragicznie zmarłego włodarza Gdańska. Zanim jednak doszło do wypracowania jednego stanowiska, postać pana Adamowicza stała się w pewnym sensie powodem sporu politycznego. Mimo apeli przeróżnych osób o zachowanie spokoju oraz zaprzestanie wzajemnych oskarżeń, a nawet walkę z hejtem w przestrzeni publicznej, nie dało się osiągnąć konsensusu. Dlaczego? Jak pan patrzy na to co działo się od 13 stycznia ze swojej perspektywy?

- Wydawało się, że po tragedii smoleńskiej dojdzie do pewnego otrzeźwienia. Później w październiku 2010 roku doszło do mordu politycznego. Wówczas został zamordowany Marek Rosiak, w łódzkim biurze PiS. Wydawało się, że temperatura sporu spadnie, a jednak do tego nie doszło. Wystarczy przypomnieć sobie sceny z grudnia 2016 roku, kiedy to opozycja okupowała salę sejmową.

Z jakiej przyczyny ta temperatura nie spada?

- Też zadaje sobie to pytanie i nie umiem na nie odpowiedzieć. W Sejmie nie powinno być agresji. Powinniśmy prowadzić normalną, merytoryczną debatę, o co zresztą stale apelujemy – zarówno ja, jak i inni politycy Prawa i Sprawiedliwości.

- Prezydent Andrzej Duda także inicjował spotkanie po wydarzeniach w Gdańsku. Nie zostało ono jednak pozytywnie rozpatrzone przez część posłów, która twierdziła wówczas, że prezydent zastosował zagrywkę polityczną i chciał coś ugrać.

-  Pozostaje nam czekać na rozwój wydarzeń i wierzyć, że również do polityków opozycji dotrze, że potrzebna jest zmiana.

-  Nie samą pracą żyje człowiek. Jest pan postrzegany jak bardzo poważna persona, która chodzi w garniturze 365 dni w roku. Czy faktycznie zdarza się panu porzucić oficjalny strój i odnaleźć jakąś pasje w natłoku pracy?

-  Moją pasją – oprócz historii – jest piłka nożna. Urodziłem się w Legionowie, więc naturalnym wyborem miłości sportowej była i jest Legia Warszawa. Od czasów liceum chodziłem na mecze Legii wraz z kolegami. Teraz nie mam na to niestety czasu. Nawet kiedyś byłem na meczu wyjazdowym.

- To tak jak pan Donald Tusk. Wyjazd był epizodem?

- Owszem. W okresie liceum chodziliśmy z kolegami także na mecze siatkarskiej Legii. Wówczas jej drużyna odnosiła spore sukcesy, tak samo jak sekcja koszykówki. Od zawsze interesowałem się jak w rozgrywkach radzi sobie piłkarska Legia. W późniejszym etapie zainteresowanie Legią przejęli po mnie synowie, którym wykupiłem karnet do sektora rodzinnego i chodziliśmy wspólnie. Dziś chłopaki są starsi, ale wciąż mają książeczki, w których notują wyniki swojej kochanej drużyny, oraz zapisują kto strzelił bramkę. Kibicowanie Legii uczy także patriotyzmu. Dzięki patriotycznym oprawom na meczach Legii, moi synowie zainteresowali się historią Powstania Warszawskiego.

- Skoro jest pan kibicem piłki nożnej to zapewne przeżywał pan transfer Krzysztof Piątka do AC Milan?

- Ależ oczywiście! Bardzo się cieszę z tego transferu. mimo, że nie jest to wychowanek Legii, ale każdy sukces sportowy Polaka jest dla mnie ważny. Szczególnie ten dotyczący piłki nożnej. Życzę Piątkowi, aby wszystko mu się ułożyło. AC Milan to może nie to samo co kiedyś, ale nadal jest to silna marka w Europie. Zresztą piątki ostatnio są dla nas szczęśliwe. Oprócz transferu Krzysztofa Piątka, to właśnie w ostatni piątek udało nam się podpisać umowę na nowe śmigłowce dla Wojska Polskiego.

-  Nie korci pana, aby wrócić na stadion Legii. Może tym razem na Żyletę?

- Korci mnie szczerze mówiąc. Na pewno doping z Żylety przemawia do mnie bardziej niż trybuny VIP, których nie lubię.

-  Skoro jesteśmy przy temacie piłki nożnej to nie wypada nie przywołać wątku Wisły Kraków, która jak wiele na to wskazuje odrodzi się jak feniks z popiołów. W ratowanie krakowskiego zespołu zaangażował się nawet Jakub Błaszczykowski, który został twarzą kampanii Białej Gwiazdy. Niegdyś sam grał przecież w tym klubie.

- To co działo się ostatnimi czasy wokół Wisły jest bardzo przykrym obrazem. Cieszy mnie, że udało się pokonać Wiśle trudności, które piętrzyły się na przestrzeni czasu. Emocjonalnie wspieram ten klub. Szanuję Błaszczykowskiego za to, że wrócił do Polski i zainwestował w Wisłę. To bardzo szlachetna postawa, która pokazuje, że nie zawsze jest to tylko biznes. To także patriotyzm, który łączy zarówno kibiców, piłkarzy, żołnierzy i wszystkich Polaków.