Ofiara losu
To była najgłośniejsza salwa tej jesieni. Tego dnia generał policji Jarosław Szymczyk był bardziej medialny niż Lionel Messi. Dzięki niemu Polska przebiła się na czołówki gazet i programów informacyjnych całego świata. Trudno się dziwić – komendant główny policji wysadzający swą siedzibę z granatnika, nie zdarza się często.
Generał Szymczyk jest jednak człowiekiem skromnym, jak najdalszym od przypisywania sobie nie swoich zasług. Twierdzi, że trzy piętra Komendy Głównej zostały zdemolowane nie dlatego, że on nacisnął spust, tylko dlatego, że prezent, który dostał od swojego ukraińskiego odpowiednika nie okazał się bynajmniej radiem na Bluetootch, jak go reklamowano, tylko najprawdziwszym uzbrojonym granatnikiem. W tej sytuacji rodzą się pytania, które rzucają cień na tradycyjną przyjaźń między polską i ukraińską policją. Generał Szymczyk mówi, że „ma duże wątpliwości, że granatnik został mu wręczony przez pomyłkę”. Dodaje, że na różnych międzynarodowych forach – od Nowego Jorku po New Delhi - naraża się Rosjanom, domagając się wykluczenia ich z Interpolu. Sugeruje więc, że rozwalenie Komendy Głównej Policji w Warszawie to sprawka ludzi Kremla, dla których podrzucenie naładowanego granatnika szefowi ukraińskiej policji, żeby on następnie sprezentował go szefowi polskiej policji, to kaszka z mlekiem.
W każdym razie Ukraińcy zdecydowanie odcięli się od tego wystrzału: „Wyłącznie z dobrych intencji i głębokiej wdzięczności Jarosław Szymczyk otrzymał symboliczny prezent”, oświadczyli.
Niemniej w przypadku gen. Szymczyka prezent w postaci granatnika był zupełnie nietrafiony. Generał Szymczyk nie pasjonuje się bowiem bronią, zwłaszcza „o charakterze militarnym”. Zdecydowanie bardziej interesuje go broń biała-tłukąca: pałki teleskopowe używane przez policjantów do rozpędzania kobiet protestujących przeciwko zakazowi aborcji, różnego rodzaju chwyty, które łamią im ręce, taktyka zamykania cywilów w wielogodzinnych „kotłach” z kategorycznym zakazem opuszczania ich pod żadnym pozorem, żelazny pierścień wokół prezesa Kaczyńskiego chroniący go przed rozentuzjazmowanym tłumem rodaków. To są jego prawdziwe pasje zawodowe, a nie jakieś granatniki. Na dodatek niemieckie. To zresztą nasuwa kolejne graniczące z pewnością podejrzenia. Kto bowiem mógł maczać ręce w niemieckich granatnikach? Czyja wina tu się ewidentnie rysuje? … Myślę, że tych dziwnych zbiegów okoliczności jest wystarczająco dużo by powołać specjalną komisję do spraw wyjaśnienia przyczyn i wykrycia sprawców demolki Komendy Głównej Policji. Oczywiście nikt bardziej od Antoniego Macierewicza nie nadaje się na jej kierownika. Zwłaszcza, że pan Antoni chwilowo wydaje się niedociążony i wyraźnie się nudzi.