Miller: Polską nie powinna rządzić trumna Kaczyńskiego

2010-07-28 13:45

Skoro Jerzy Giedroyć zżymał się na własną myśl, że naszym krajem rządzą trumny Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego, tym bardziej Polską nie powinna rządzić trumna Lecha Kaczyńskiego. Zmarły prezydent nie zasługuje na takie miejsce w historii, jakie chce mu zafundować jego brat.

To była kiepska prezydentura, silnie utożsamiana z polityczną wizją prezesa PiS. Wizją IV Rzeczpospolitej, dla której Jarosław Kaczyński gotów był walczyć nie tylko o władzę w państwie, ile przede wszystkim o władzę nad państwem.

Po klęsce w wyborach prezydenckich Kaczyński podjął ostatnią próbę utrzymania się na fali. Jednym swoim zwolennikom nakazał zbierać chrust, a drugim rozdał zapałki. Po benzynę posłał Antoniego Macierewicza, który jak nikt inny potrafi przygotować palenisko i wzniecić awanturę. Macierewicz z ochotą przystąpił do dzieła. Być może przeczytał nawet dramat "Biedermann i podpalacze".

W tekście Maksa Frischa podpalacze dotarli już do pana Biedermanna i na strychu magazynują beczki z benzyną. Gospodarz nie dzwoni na policję, nie alarmuje strażaków. Daje im jeść i pozwala spać we własnym domu. Myśli, że nieproszonych gości można jakoś obłaskawić. Wtedy nie zrobią nic złego. Najwyżej spalą kamienicę obok. Nawet pożyczył im zapałki. Ale Biedermann nie oswoił podpalaczy. Wybuchł pożar. Spalił się w nim on, jego żona, pokojówka i wszystko.

W Polsce nie brakuje Biedermannów, którzy uważają, że podpalaczy można udomowić. Wystarczy im nie przeszkadzać i siedzieć cicho. Najlepiej z dala od alarmów i telefonów. Pozwolić im pohasać na strychu, to przecież sobie pójdą. W końcu wyglądają dość niewinnie. Zło może wprawdzie wydarzyć się, ale przecież nie u nas. Ludzie, którzy biją w dzwony i podnoszą larum budzą irytację i zażenowanie. To histerycy i panikarze. Psują nastrój i reputację ogółu, a co gorsza, niepotrzebnie prowokują panów z zapałkami.

Max Frisch mawiał, że nikt nie chce wojny, jednak wielu potrzebuje nienawiści. Znakomity Szwajcar miał rację. Nienawiść jest widowiskowa, prosta i patriotyczna. Prezes PiS wie, jak nią manipulować. Jak łatwo z Polaków wydobyć nieufność, zawiść i nietolerancję. Jak nietrudno uzyskać poklask zlęknionych ludzi szukających prostych odpowiedzi na najbardziej skomplikowane pytania. Potrzebne są tylko tupet i odpowiedni język. Dlatego właśnie Kaczyński i jego towarzysze o ofiarach lotniczej katastrofy mówią: "polegli". Twierdzą, że ponieśli męczeńską śmierć. Domagają się też, aby przejąć od "ruskich" śledztwo. Skoro polegli, to na jakiej wojnie? W walce przeciwko komu? Śmierć męczeńska to śmierć świadoma.

Nie ma przecież nieświadomych i przypadkowych męczenników. Kto zatem poleciał do Smoleńska wiedząc, że zginie? Kto pragnął złożyć ofiarę z własnego życia? Kto chciał oglądać rozpacz swoich bliskich i msze żałobne na swoją cześć? Na długo przed Smoleńskiem w pobliżu warszawskiego Okęcia zdarzyła się katastrofa samolotu Ił-62. Zginęli wszyscy, m.in. Anna Jantar i bokserska amatorska reprezentacja USA. Czy Anna Jantar poległa? Czy amerykańscy sportowcy zginęli męczeńską śmiercią? Czy władze Stanów Zjednoczonych zażądały przejęcia śledztwa z uwagi na śmierć swoich obywateli?

Kaczyński z Macierewiczem nie stawiają takich pytań. Mają inny cel. Chcą wzrostu politycznego napięcia i delegitymizacji demokratycznie wyłonionej władzy. Skoro tak, tym bardziej trzeba zmierzać do izolacji podpalaczy i pełnego wyjaśnienia przyczyn kwietniowej katastrofy. Ta tragedia nie miała prawa się stać. Skoro się zdarzyła, należy poznać jej sprawców. Jeśli piloci próbowali wykonać zadanie niewykonalne, to wykonalne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, którzy ludzie zgotowali innym ludziom ten tragiczny los.