Głębokie gardło
Dla partii rządzącej burza wokół piłkarskich premii to prawdziwe zbawienie. Skutecznie odsuwa w strefę ciszy rzecz nieporównanie ważniejszą. W tych dniach opinia publiczna dowiedziała się bowiem, że kolejny, tym razem powołany przez Prokuraturę Krajową zespół biegłych do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej – wybitnych fachowców ze Szwajcarii, Portugalii, Danii, Francji i Polski – stwierdził, że w ciałach ofiar nie znaleziono żadnych dowodów, że przyczyną katastrofy była eksplozja materiałów wybuchowych. Upadły tym samym „ustalenia komisji Macierewicza”, która wspomagając się eksperymentami na parówkach i puszkach, kategorycznie twierdzi, że to był zamach bombowy a nie katastrofa, zaś Macierewicz głosi, że Polska jako pierwszy kraj na świecie stał się ofiarą rosyjskiego terroryzmu państwowego. Jednoznacznie wspiera go prezes PiS, który też już nie mówi inaczej jak „zamach”. Dochodził, dochodził i wreszcie „doszedł do prawdy”. Do swojej „prawdy” rzecz jasna, bo inne go nie interesują. Nie są mu do niczego potrzebne, bo nie mają w sobie ładunku politycznego, który dałoby się wykorzystać w walce o władzę. A „ekspertyza” Macierewicza nadaje się do tego jak najbardziej.
Dlaczego jednak ostatni „przeciek” o badaniach wykluczających zamach pojawił się akurat teraz, skoro prokuratura dysponuje tą opinią od września? Może to mieć jakiś związek z zapowiadanym głosowaniem nad kolejnym wotum nieufności dla Ziobry. Jak słychać tym razem jego wynik nie jest na sto procent pewny. Co prawda po sensacyjnej publikacji ustaleń międzynarodowej komisji Prokuratura Krajowa wydała oświadczenie, że przytoczona opinia jest jedną z wielu i, że będzie jeszcze uzupełniana, to jednak trudno pozbyć się wrażenia, że Kaczyński otrzymał sygnał ostrzegawczy: twoja władza zbudowana na trumnach smoleńskich w każdej chwili może runąć jak domek z kart … Fakt, że od kilku dni premier publicznie zapowiada, że partia rządząca będzie bronić ministra Ziobro przed wetem może zaś oznaczać, że sygnał został odebrany. Jak się zdaje „głębokie gardło” ukryte gdzieś w zakamarkach Ministerstwa Sprawiedliwości wykonało swoją robotę i to bardziej widowiskowo niż piłkarze swoją.