Cyrk przyjechał
Krótko potem jak PiS ogłosiło, że Polska wystąpi do Niemiec o 6 bilionów złotych za straty wojenne, przywódca partii Jarosław Kaczyński odwiedził Köslin, Kolberg, Stettin i Stargard in Pommern. Piszę te nazwy „po staremu”, bo przecież wszyscy wiemy, że jak PiS za coś się bierze, to jest duże prawdopodobieństwo, że skończy się źle.
Prezes Kaczyński nieprzypadkowo pokazał światu prawdziwą twarz UE akurat tam:
„Unia Europejska bez maski to Niemcy, a Bruksela to Berlin”! Jeżdżę do tej Brukseli co tydzień i do głowy mi nie przyszło, że nie spaceruję po żadnym Grand Place, tylko po Alexanderplatz. No, ale gdzie mi tam do prezesa …
„Niemcy, ciągnął Kaczyński, chcą stworzyć państwo europejskie pod swoim przewodem, a Polska ma być pod ich butem”.
Czyli jest groźnie, ale na szczęście jest nadzieja – są w Europie siły, które chcą się temu przeciwstawić. Na przykład pani Meloni, zwyciężczyni ostatnich wyborów we Włoszech. Zrobiła na prezesie wrażenie osoby bardzo energicznej, która „trzyma swoje otoczenie twardą ręką”. Jego ręka przy jej ręce to zaledwie coś ciepłego i miękkiego. Mimo tej ułomności prezes staje odważnie naprzeciw piętrzącym się trudnościom, np. brakom węgla. Z talentem i znawstwem objaśniał, jak jest: „Trzeba było kupić trzy razy więcej węgla niż jest potrzebne do palenia w piecach. Dlaczego? Bo do palenia w piecach jest tylko ten sortowany węgiel przydatny. Żeby mieć tego sortowanego jedną tonę, to trzeba mieć trzy razy więcej tego niesortowanego. W większości przypadków kupuje się ten niesortowany. A jeszcze do tego przy przewożeniu na dłuższych odcinkach, szczególnie statkami, ten sortowany z powrotem zmienia się w niesortowany, bo się kruszy w czasie transportu. Tak że to jest trudna sprawa.”
No … faktycznie, trudna. Na szczęście nie z takimi kłopotami PiS dało sobie radę. Mało kto pamięta, że: „W okresie rządów PO-PSL ludzie zbierali po lasach kartofle zasadzone dla dzików przez leśników”. Znaczy – głód taki był. Był, ale nie ma, bo PiS wystrzelał wszystkie dziki i one już nie wchodzą ludziom w szkodę.
Było też o „zamachu smoleńskim” (to przecież niemożliwe, żeby samolot lecący z prędkością zaledwie 200 km/h uderzywszy w miękką ziemię roztrzaskał się na 60 tys. kawałków), było o lewicy, która „jest końcem wolności” i sika zdrowym siłom do mleka, mimo, że idą przecież czasy naprawdę trudne: „Może być tak że będziemy mieli depresję, nawet depresję, czyli recesję, ale taką bardzo nasiloną”.
O ocenę weekendowego dorobku intelektualnego przywódcy PiS poproszono Marszałka Senatu Prof. Tomasza Grodzkiego, szczecinianina, ale się wymigał: „Jestem prostym torakochirurgiem, nie jestem psychologiem, socjologiem, a tym bardziej psychiatrą” …