Leszek Miller w swoim felietonie skupił się na słowach premiera Mateusza Morawieckiego. Szef rządu w pewnym sensie pogratulował wygranemu kandydatowi opozycji. Jednak do szczypty sukcesu dołożył łyżkę dziegciu. Miller odniósł się również do wyniki kandydata PiS Marcina Warchoła i postawy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którego zachowanie względem wyborów skomentował w osobliwy sposób. Zapraszamy do czytania i komentowania!
Przegrał choć wygrał – to najnowszy żart premiera:
- Gratuluję zwycięzcy, ale warto zauważyć, że w Rzeszowie zwycięzca, który był popierany przez całą opozycję, otrzymał o ładnych kilka punktów procentowych wynik gorszy niż ten z 2018 roku, kiedy ówczesny prezydent, pan Tadeusz Ferenc, też był popierany przez całą opozycję…
W ten sposób szef rządu skomentował klęskę PiS w Rzeszowie, w wyborach prezydenta miasta. Wspólny kandydat opozycji, pan Konrad Fijołek uzyskał 56,5 proc. głosów - ponad dwa razy więcej niż kandydatka PiS, urzędująca pani wojewoda. To dla PiS-u musi być tym bardziej bolesne, gdyż traktowało te wybory prestiżowo, jako ważny sprawdzian swej aktualnej siły politycznej. Władze partii stawały więc na głowie, żeby tylko przekabacić rzeszowian na swoją stronę. Do stolicy Podkarpacia zjechała nawet osobiście ikona PiS-u, Jarosław Kaczyński.
Pan prezes orzekł, że Ewa Leniart jest nie tylko wyrazem pewnego poglądu na Polskę, ale jednocześnie wyrazem nadziei na lepszy Rzeszów… Prezes nie wyjawił jednak, co miał na myśli mówiąc, że pani wojewoda jest „wyrazem” i jakiego to mianowicie „poglądu na Polskę”. To zresztą i tak natychmiast przestało być ważne, gdyż okazało się prezes pomylił Rzeszów ze Szczecinem, zasiewając w głowach słuchaczy podejrzenie, czy on w ogóle wie, gdzie jest i po co przyjechał?
W Rzeszowie pojawił się też premier Morawiecki i jak to on na prawo i lewo rozsiewał tysięczne obietnice: obwodnica, dofinansowanie uczelni, Podkarpackie Centrum Lekkiej Atletyki, basen, karetka – na szybko licząc prawie 100 mln. zł. Wszystko na nic! Wynik kandydatki PiS można porównać tylko ze słynna klęską brukselską „27:1”.
Na drugi dzień Morawiecki tłumaczył porażkę rozproszeniem prawicowych głosów. Prawica bowiem wystawiła dwóch kandydatów, gdyż rządowa przybudówka, partia Ziobry, postanowiła „sprawdzić się w boju”. Pretendent przepadł, ale trochę głosów PiS-owi zabrał. Można powiedzieć, że Warchoł to Zandberg prawicy…
W tej sytuacji Morawiecki postanowił klęskę pomniejszyć, zapewne ku pokrzepieniu serc.
- Dobrze, że ta drobna lekcja może zostać odrobiona na przykładzie jednych wyborów w Rzeszowie, powiedział…
Nazwać „drobną lekcją” tak demonstracyjny wybór mieszkańców prawie 200-tys. miasta, to jak powiedzieć im: „Wy i tak się nie liczycie, wcale nie jesteście ważni”. Jestem przekonany, że lekcja buty, jakiej Morawiecki udzielił rzeszowianom i nie tylko, nie pozostanie drobna.