Marek Migalski z partyjnego życia wycofał się już ponad rok temu, ale ciężko mu żyć bez polityki. Choć w swoim opisie na Twitterze zapewnia: "polityczną przeszłość odkreśliłem grubą kreską", to w postach widać tęsknotę za życiem w centrum politycznych wydarzeń. Migalski nie przepuszcza żadnej okazji do komentarza, chętnie przychodzi do telewizyjnych programów i udziela wywiadów. A żeby nadal było o nim głośno w politycznym świecie nie stroni od prowokacji. Nie tak dawno na półkach pojawiła się książka byłego europosła, w której pod przykrywką powieści obnaża zakulisowe życie w PiS. Choć przykrywka jest raczej marna, bo nie trudno domyśleć się kim są w rzeczywistości tacy książkowi bohaterowie jak prezes Gęsiorowski zwany Gęsiorem, spin doktor Misiek, jego konkurent Kura, Rysiek Czarny czy Zbigniew Zero.
"Bez litości" nie doczekało się pozytywnych recenzji, za to wywołało sporo hałasu. I o to najpewniej autorowi chodziło. Podobne intencje miał pewnie Migalski wrzucając dzisiaj na Twittera swoje zdjęcie z Leszkiem Millerem z zaskakującym opisem.
O co chodzi? Oczywiście były europoseł buduje napięcie i nie zamierza zdradzać więcej szczegółów. Pod mnóstwem pytań napisał tylko: Trochę cierpliwości. Poniedziałek już blisko. Konkretnie zaraz po niedzieli.
Internauci nie mieli litości dla Migalskiego. Jego profil zalały komentarze, w większości mało pochlebne. - Jeżeli podjął Pan decyzje bycia "jedynką" na liście ZL, to by to oznaczało, że w ześwinieniu przebił Pan samego Miśka - napisał jeden z twitterowiczów. - SLD łapie wszystkich politycznych frustratów ,widze ze Pana poglądy zależa w którym kierunku wiatr zawieje - krytykował drugi.
Inni nieco lżej podeszli do tematu i kpili z politologa. - Moda na politykę (odc. 1023): Marek okazuje się nieślubnym synem seniora Leszka. Tylko kto jest matką? Żadna się nie przyznaje - wyśmiewał się internauta.