"Super Express": - Rozmawiamy w chwili, w której w Palestynie i Izraelu jest gorąco... Choć nie wiem, czy któreś czasy gorące tam nie były...
Michelle Cohen Corasanti: - Ma pan rację i nie bardzo ma to szansę wyglądać inaczej, dopóki polityka Izraela w podejściu do Palestyńczyków się nie zmieni. Od 1967 roku stali się oni tanią siłą roboczą dla Izraela, bez jakiejkolwiek gospodarki na swoich ziemiach. Odhumanizowano ich, by uczynić tę politykę usprawiedliwioną. Żeby cokolwiek się zmieniło, Izraelczycy musieliby w Palestyńczykach ponownie zobaczyć ludzi.
- Urodziła się pani w USA, ale zdecydowała się na przeprowadzkę do Izraela. Na kilka lat. Dlaczego?
- Wychowałam się w bardzo syjonistycznej rodzinie. Całe życie uczono mnie jednej narracji. I te wyjazdy przedstawiane są jako podróż do kraju, w którym jesteśmy wiecznymi ofiarami, jesteśmy nienawidzeni przez muzułmanów tylko za to, że jesteśmy Żydami. To była część wychowania. Zresztą, przez pierwsze trzy lata pobytu tego poglądu nie zmieniłam, gdyż przebywałam wyłącznie wśród Żydów.
- Dlaczego zmieniła je pani później?
- Wyjechałam do Europy, gdzie spotkałam się z ostrymi komentarzami na temat poczynań władz Izraela. Podkreślano, że syjonizm wyrzucił Palestyńczyków z ich ziem do różnych krajów sąsiednich i nie pozwolił wrócić. Dla kogoś z takiej rodziny jak ja były to informacje szokujące. Wróciłam do Izraela i zaczęłam studia na temat Bliskiego Wschodu na uniwersytecie w Jerozolimie. Wydział był pół palestyński, pół żydowski. Zaczęłam poznawać rzeczywistość z różnych punktów widzenia. Ostatnie półtora roku przypadło na Intifadę. Obserwowałam to z bliska.
- Jak różniło się to od pani wcześniejszych oczekiwań?
- Diametralnie. To jest neokolonializm. Starałam się opowiadać ludziom o tym, co widziałam, ale w Stanach nikogo to nie obchodziło. Z ludności, która była prześladowana po wojnie, zamieniliśmy się tam w prześladowcę. Owszem, terroryzm jest taktyką wielu palestyńskich ugrupowań, ale taktyka Żydów, którzy terroryzowali Brytyjczyków i Palestyńczyków, była podobna. Terror był taktyką ludzi, którzy pozbawieni byli innego, realnego wpływu na rzeczywistość.
- Izraelczycy odpowiadają na to, że są grupą otoczoną przez nienawistne im kraje arabskie, które najchętniej zepchnęłyby ich do morza.
- A Afrykanerzy w RPA, prowadząc politykę apartheidu, też byli otoczeni przez nienawidzącą ich czarnoskórą większość. Musimy sobie uświadomić, że Izrael jest jednym z najpotężniejszych państw na świecie. Jest atomowym, regionalnym supermocarstwem. Z drugiej strony mamy kompletnie zubożałych Palestyńczyków, którzy nie mają niczego. Ich przyrost naturalny jest jednak bardzo duży. Przecież nie można tego problemu rozwiązać, zabijając wszystkich! Rozwiązaniem może być tylko demokracja i równość obywateli.
- Kiedy czytałem pani powieść, zastanawiałem się, dlaczego nie napisała pani książki reporterskiej?
- Bo ludzki umysł lepiej reaguje na takie osobiste, fabularne historie. Wysłuchałam też wielu opowieści, które chciałam nieco oszlifować. Chciałam przekonać ludzi, a mają jednak to do siebie, że najlepiej wychodzi to nie poprzez żonglowanie faktami, ale jednak poprzez rozrywkę.
- Jak odebrano ją w Izraelu i USA?
- Były sporadyczne głosy, że to książka "antysemicka". Byli tacy, którzy odmawiali jej czytania. W Izraelu przyjmowano ją jednak raczej dobrze, pisząc, że każdy Żyd powinien się z nią zapoznać, by wyczuć, jak to jest po drugiej stronie. Ta powieść otworzyła jednak oczy głównie wielu Amerykanom, którzy coś tam wiedzą o Bliskim Wschodzie, ale głównie opierając się na telewizji.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj: Koniec ludobójstwa w Gazie "Siły Izraela zajmą pozycje obronne"