"Super Express": - Kolejny sondaż i kolejny raz Jarosław Kaczyński prowadzi w rankingu braku zaufania. Co zrobił Polakom prezes PiS, że tak go nie lubią?
Michał Kamiński: - Musimy powrócić do wyborów prezydenc- kich z 2010 roku, kiedy ludzie uwierzyli, że Jarosław Kaczyński się zmienił, że z polityka agresywnego, oderwanego od rzeczywistości i skoncentrowanego wyłącznie na władzy, stał się człowiekiem, któremu można zaufać. Po tych wyborach, w których dostał 47 proc. głosów, nagle ogłosił publicznie, że ta zmiana była nieprawdziwa i on wcale taki nie jest. To był punkt zwrotny, kiedy Kaczyński przeszedł na pozycje radykalne.
- Polaków bardziej rozsierdziło to, że mydlił im oczy, czy to, że stał się politycznym radykałem?
- Rozczarowali się zwłaszcza ci, którzy uwierzyli w jego przemianę, bo ludzie nie lubią być oszukiwani. Oczywiście Polacy nie są narodem radykalnym i radykalnych polityków traktują podejrzliwie. Wyborcy, nie tylko zresztą w naszym kraju, oczekują od polityki spokoju i rozwiązywania problemów. A w odczuciu wielu prezes PiS opętany jest obsesją smoleńską.
- W jakimś sensie po ludzku jednak zrozumiałą.
- U zwykłego człowieka, który stracił brata w katastrofie lotniczej, zachowania radykalne i irracjonalne mogą budzić współczucie i zasługiwać na wybaczenie. Jednak Jarosław Kaczyński nie jest zwykłym człowiekiem, ale liderem największej partii opozycyjnej i wielu ludzi zadaje sobie pytanie, co by było, gdyby człowiek o takim natężeniu emocji i nawet po ludzku zrozumiałych fobii miał w ręku aparat państwowy.
- Odpowiedź na to pytanie znajduje się w braku zaufania dla niego?
- Tak. Polacy wiedzą, że jemu nie można oddać władzy.
- Na ile cechy jego osobowości sprawiają, że ma tak wielki elektorat negatywny?
- Abstrahując już od poglądów politycznych, jest pewien chłód, który odstręcza od niego wyborców. Tusk, Piechociński, Napieralski czy nawet Miller to ludzie, których przeciętny Polak może sobie wyobrazić, że siedzą z nim przy stole, piją wódkę i rozmawiają o życiu. Moim zdaniem większość Polaków nie miałaby o czym rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim. On nie rozumie ich trosk, a oni nie rozumieją jego pełnego zaangażowania w politykę i oceniania wszystkiego przez pryzmat polityki.
- Dwa światy, które nie mogą się spotkać?
- Nie pomaga mu również informacja, że wydaje setki tysięcy złotych z kieszeni podatników na to, aby specjaliści od kamuflażu zmieniali jego wizerunek. Płacimy więc za to, żeby oszukał nas, że jest inny niż jest. To moim zdaniem miażdżąca informacja dla jego wizerunku, bo musi udawać kogoś innego. On nie zatrudnia psychologów czy nauczycieli, żeby go zmienili. On zatrudnia Marka Kochana, który ma sprawić, żeby zły produkt stał się dobry.
- Pan też próbował zrobić to samo.
- Ja autentycznie wierzyłem w jego przemianę. Potem on sam ją zakwestionował i dlatego odszedłem z PiS. Nikt mnie z niego przecież nie wyrzucił.
- Innych z partii jednak Kaczyński wyrzucił. Ta polityka wewnętrzna partii przekłada się na jego obraz wśród wyborców?
- Na pewno zadają sobie oni pytanie, jakim demokratą jest człowiek, który dziś rządzi PiS. Przecież dzierżąc władzę w partii, pokazuje, że nie ma szacunku dla wolności słowa i demokracji. Wszyscy widzieli, za co z PiS wyrzucono Kluzik-Rostkowską, Ziobrę, Cymańskiego czy Kurskiego. Jeśli tak traktuje się ludzi, to można sobie wyobrazić, jak będzie rządził państwem. Tak jak karze członków partii za to, że się z nim nie zgadzają, tak będzie karał obywateli za to, że kwestionują jego politykę jako premiera. A Polacy nie chcą kolejnego dyktatora.
- Nie chcą też politycznego szaleńca, a niestety taki ma wizerunek wśród wielu Polaków. Mnóstwo jego wypowiedzi sprawia, że oprócz najwierniejszych wyznawców mało kto traktuje go jako poważnego polityka.
- Wokół swojej stabilności emocjonalnej Jarosław Kaczyński sam stawia znaki zapytania. Wrócę do jego wypowiedzi, w której stwierdził, że przez trzy miesiące był pod wpływem proszków. Przecież żaden przywódca nigdy niczego takiego nie powiedział w autoryzowanym wywiadzie!
- To może być dowód szczerości. Ale czy nie jest tak, że Kaczyńskiemu bardziej zaszkodziła wątpliwa teza o zamachu?
- Prezes PiS mówi, że nie żyjemy w niepodległym państwie, ale jakimś rosyjsko-niemieckim kondominium. A sam lekką ręką sięga po państwowe pieniądze na działalność partii. A jeśli traktować te słowa poważnie, to tak, jakby AK brała pieniądze od Wehrmachtu. Przecież to absurd i ludzie to widzą.
Michał Kamiński
Europoseł. Były spin doktor PiS