- Mam czworo dzieci i żonę, która sprawuje osobistą opiekę nad najmłodszym z nich, w związku z czym nie pobiera żadnych świadczeń, więc o nadwyżkach trudno będzie mówić. Pomysł na to, jak wydatkować dodatkowe środki, na pewno się znajdzie – powiedział w Polsat News Bortniczuk, co wywołało nie lada burzę. - Każdy, kto ma dużą rodzinę wie, że o nadwyżki trudno – tłumaczył później. Wczoraj poseł nie odebrał od nas telefonu. - Ja mogę tylko pomarzyć o pensji posła, czy to obecnej, czy po podwyżkach. Przecież mało kto w Polsce zarabia po 12 tysięcy! My, zwykli ludzie, musimy liczyć się z każdym groszem i nie mamy poselskich przywilejów. Takie wypowiedzi jak ta są skandaliczne – mówi oburzona mama 11-letniej Kingi i 8-letniego Wiktora.
ZOBACZ TEŻ: Emeryci OBURZENI podwyżkami dla władzy i pensją Agaty Dudy. „Przymieram z GŁODU”
Tymczasem jak wynika z oświadczenia majątkowego Bortniczuka, biedy to on nie klepie. Na koncie ma ok. 68 tys. zł. Prócz tego, wraz z żoną, jest współwłaścicielem 200-metrowego domu i 74-metrowego mieszkania. W ubiegłym roku 279,4 tys. zł zarobił z tytułu działalności wykonywanej osobiście, a 94,3 tys. przyniosło mu uposażenie poselskie. Tymczasem zamieszanie wokół podwyżek dla władzy trwa. Z sytuacji próbuje wybrnąć z twarzą opozycja, której wielu posłów zagłosowało za wyższymi pensjami m.in. dla prezydenta czy ministrów. - Projekt był procedowany w ekspresowym tempie, każdy może popełnić błąd – kajał się przed wczorajszym posiedzeniem Senatu lider PO Borys Budka (42 l.), dodając, że rekomenduje swoim senatorom odrzucenie ustawy. Ostatecznie senatorowie posłuchali szefa PO i odrzucili projekt w całości.