Oto bowiem w środę nasi agenci zatrzymują 2 szpiegów z iście bondowskim, krzykliwym efektem. Szef MON, Tomasz Siemoniak mówi: bardzo wysoko oceniam działania naszych służb kontrwywiadowczych w tej kwestii. Co za przypadek, kolejny sukces! Tymczasem wcale nie trzeba kończyć moskiewskich szkół wojskowych (co stanowi popularny punkt w CV części naszej kadry), by wiedzieć, że tajne służby nazywają się tajne nie bez przyczyny - ich działalność spowija mgła tajemnicy. Tymczasem ostatnie wyczyny kontrwywiadu wręcz rażą blaskiem "chwały". Ktoś tu chyba struga wariata z narodu – jak mawiał słynny Wiech.
Bo działalność wywiadowcza ma w sobie coś z pokera: od słów "sprawdzam" dużo lepiej sprawdza się stałe podbijanie stawki. A licytowanie w tej grze to umiejętne wykorzystywanie zdekonspirowanego szpiega: można go przewerbować, można nafaszerować fałszywymi informacjami. Z kolei aresztowanie to de facto po prostu przekreślenie wszelkich możliwości dalszej działalności operacyjnej. Czyli tego co stanowi istotę działalności służb specjalnych.
Bardzo bym chciał, żeby nagłośnienie szpiegowskiego skandalu motywowane było chęcią ogłoszenia przez rządzących kolejnego "sukcesu". Jednak boję się, że to po prostu nieprzemyślane działanie ludzi posiadających intelekt pozwalający wygrywać tylko walki na noże. A to mało subtelna – i mało skuteczna – broń przeciw szpiegom. Wbrew temu co można zobaczyć w filmach o Jamesie Bondzie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Oficer Wojska Polskiego podejrzany o SZPIEGOSTWO został ARESZTOWANY na trzy miesiące