Ba, rozliczanie już się zaczęło! Wczoraj kaczystowski prezydent Andrzej Duda udał się z wizytą do Stanów Zjednoczonych. I jeszcze przed zajęciem miejsca na pokładzie samolotu dostał od Amerykanów nokautujący cios - Barack Obama nie znajdzie czasu na spotkanie z polskim przywódcą! "Po pięciu miesiącach rządów PiS Stany Zjednoczone ochładzają relacje z Polską. To dyplomatyczna katastrofa" - grzmi "Gazeta Wyborcza" piórem Bartosza T. Wielińskiego.
Katastrofa? Wolne żarty. Prywatnie długo czekałem na chwilę, w której Stany Zjednoczone "ochłodzą" relacje z Polską. Bo choć zawsze z dużym dystansem traktowałem poziom szczerości w wypowiedziach polityków, to jednak skłonny jestem uwierzyć w tezę wysnutą przez byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który w czasie swojej kadencji bez rumieńców mówił o "robieniu laski Amerykanom". Może więc ci Amerykanie przestają nas cieplutko przytulać, bo najzwyczajniej w świecie my przestajemy "robić im dobrze" (Państwo wybaczą kolokwializm)?
Prawda jest taka, że administracja USA z dużym dystansem traktuje to, czy sojusznicy Wuja Sama przestrzegają jakiejś tam demokracji. W polityce liczą się przede wszystkim interesy i siła, a nie jakieś niepraktyczne wymysły. Czego najlepszym przykładem są dobre stosunki Stanów Zjednoczonych z Arabią Saudyjską - krajem, który z demokracją ma tyle wspólnego, co kultura z kulturystyką. Tym bardziej że - jak mówił na naszych łamach były doradca Ronalda Reagana prof. Richard Pipes: "O Polsce w Stanach Zjednoczonych mało wiedzą. W gazetach nie przeczytamy o sporze konstytucyjnym w Polsce".
Dlatego sądzę, że mówienie o jakichś dyplomatycznych katastrofach czy rzekomej izolacji Polski na arenie międzynarodowej jest przesadzone. Tym bardziej że Andrzej Duda uczestniczy w odbywającym się w Waszyngtonie szczycie nuklearnym - nie jest więc jedynym ważnym gościem w tych dniach. I nawet jeśli brak czasu na spotkanie z polskim prezydentem miał być dla nas prztyczkiem w nos, to nadal pozostaje tylko prztyczkiem w nos. Nie ma co załamywać rąk czy rozdzierać szat z tego powodu.