Jednym z wyzwań, dostrzeganych w skali globalnej, ale widocznych także wyraźnie w Polsce, jest problem narastających nierówności społecznych. Debatę na ten temat zdynamizowała publikacja Thomasa Piketty’ego Kapitał w XXI wieku. Jej autor opisał zjawisko deprecjacji pracy, która kiedyś była najważniejszym składnikiem produkcji. Jednak w efekcie rewolucji przemysłowej i technologicznej coraz szybciej rosło znaczenie dochodów z kapitału względem dochodów z pracy, pogłębiając nierówności społeczne. W światowej debacie ekonomicznej zjawisko to postrzega się jako poważne zagrożenie, gdyż jednym z jego skutków może być degradacja klasy średniej, stanowiącej fundament wszystkich dobrze funkcjonujących społeczeństw. To złożony problem i z pewnością receptą powinna być starannie skomponowana mieszanka różnych, wzajemnie uzupełniających się działań, które będą odnosiły się do przyczyn, a nie tylko do skutków tego zjawiska.
Ogólnoświatowe zmiany warto potraktować nie tylko jako zagrożenie, lecz także jako szansę na pełniejsze wykorzystanie potencjału tkwiącego w naszym społeczeństwie. Korzystając z najlepszych wzorców, ale też poszukując własnych, nieszablonowych rozwiązań odpowiadających lokalnym, właściwie ukierunkowanym ambicjom, możemy sprostać wyzwaniom. Stawką jest zrównoważony i odpowiedzialny rozwój kraju, który przełoży się na trwałą, powszechnie odczuwalną poprawę jakości życia Polaków.
Przez ostatnie lata nie korzystaliśmy z owoców własnej pracy w takim stopniu jak narody Europy Zachodniej. Nadszedł czas, by wzmocnić rodzimą gospodarkę, krajowe firmy i odbudować markę oraz prestiż Polski. Nie kosztem inwestorów zagranicznych, ale równolegle do nich, a także we współpracy z nimi. Polska potrzebuje działań systemowych, prowadzonych według długofalowej i konsekwentnie realizowanej strategii, wzmacniających polski kapitał, a zarazem sprzyjających rozwojowi indywidualnemu.
Warto skoncentrować się na budowaniu mechanizmów, dzięki którym Polacy zaczną czerpać, oprócz dochodów z pracy, także dochody z kapitału. Kapitału, który z jednej strony będzie wzmacniał krajowe oszczędności, stopniowo niwelując ujemną pozycję inwestycyjną Polski, z drugiej – będzie służył rozwojowi gospodarki, firm i jednostek.
Sposoby realizacji tego zadania zostały przedstawione w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i w Programie Budowy Kapitału Polaków. Dopełnieniem programu mogą być działania zmierzające do zwiększenia partycypacji finansowej pracowników w kapitale zatrudniających ich firm. Idea ta zyskuje w świecie wielu zwolenników i znajduje zastosowanie w praktyce życia gospodarczego, z pożytkiem dla przedsiębiorstw, pracowników oraz państw. Z tych powodów z wielką radością powitałem inicjatywę wydania na polskim rynku książki Własność pracownicza, która przybliża ideę akcjonariatu pracowniczego, a w szczególności funkcjonujący na amerykańskim rynku model planów własności pracowniczej, tzw. ESOP (Employee Stock Ownership Plan).
Snując fascynującą opowieść o ludziach i firmach, autorzy stworzyli zarazem nieszablonowy poradnik pokazujący, jak na gruncie amerykańskim została wdrożona idea akcjonariatu pracowniczego. W Stanach Zjednoczonych prawne i organizacyjne ramy dla rozwoju i upowszechnienia własności pracowniczej zaczęto tworzyć przed ponad 40 laty. Ojcem chrzestnym tych rozwiązań był Louis Kelso, ekonomista i prawnik, który na długo przed Pikettym przewidział, że kwestia nierówności stanie się wielkim problemem współczesnego świata. Już w latach 50. XX w., w napisanym wraz z Mortimerem Adlerem Manifeście kapitalistycznym, Kelso przekonywał, że kapitał i technologia w coraz szybszym tempie będą wypierały z rynku pracę ludzkich rąk. Ojciec ekonomii binarnej długo nie znajdował zrozumienia wśród współczesnych mu ekonomistów. Dziś jednak można stwierdzić, że jego prognozy się potwierdziły. Kelso nie tylko zaproponował rozwiązanie problemu, ale także przekonał decydentów w USA, by skutecznie wdrożyć zmiany w prawie. Pozwoliły one na realizację idei własności pracowniczej według modelu ESOP, a także przyniosły pracownikom-właścicielom dodatkowe źródło dochodu, kolejny element zabezpieczenia emerytalnego, a firmom – dostęp do kapitału. Stanowią one jednocześnie zachętę do wydajniejszej pracy i większego zaangażowania pracowników w rozwój ich firm.
Książka Coreya Rosena, Johna Case’a i Martina Staubusa jest lekturą, która podpowiada, jak mądrze korzystać z modelu ESOP. Autorzy wykonali olbrzymi wysiłek, przeprowadzając liczne wywiady, analizując sytuacje wielu firm i na ich przykładach pokazali, jak konkretne rozwiązania prawne funkcjonują w praktyce. Formułują także dodatkowe wnioski, z nadzieją, że skorzystają z nich także kraje, które dopiero rozważają wprowadzenie takich rozwiązań. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden tylko, ale jakże wymowny, aspekt poruszony w tej części książki. Otóż gdy autorzy zbierali materiał do jej napisania, czyli przed 2005 rokiem, w planach własności pracowniczej w modelu ESOP uczestniczyło ok. 8,8 mln amerykańskich pracowników. W czerwcu 2016 roku było ich już 14 mln, a łączna wartość udziałów wynosiła ok. 300 mld dolarów. Trzeba pamiętać, że ESOP nie jest jedynym modelem partycypacji pracowniczej w kapitale firmowym, jaki funkcjonuje w USA. Amerykańscy pracownicy mogą korzystać m.in. z planów opcyjnych nabywania akcji oraz z planów emerytalnych, takich jak 401(k) czy kwalifikowanych planów nabywania akcji (ESPP). Z niektórych badań wynika, że aktualnie ok. 32 mln osób w USA posiada, w różnych formułach, udziały firm, w których pracuje. Tendencja ta równie dynamicznie rozwija się we wspólnocie europejskiej, czemu coraz mocniej zaczyna sprzyjać unijna legislacja. Do liderów upowszechniania akcjonariatu pracowniczego na naszym kontynencie należą Wielka Brytania i Francja. Interesujące modele stworzyły Austria i Hiszpania. Polska ma w tym zakresie spore zaległości, ale też ma do dyspozycji coraz bogatsze, a bardzo obiecujące cudze doświadczenia. Badania wskazują, że z ekonomicznego punktu widzenia różne formy partycypacji pracowniczej przynosić mogą korzyści zarówno dla jednostek, firm, jak i całych gospodarek. Własność pracownicza zmniejsza bowiem liczbę napięć społecznych i łagodzi ich charakter. Zwiększa zaangażowanie zespołów w sprawy zatrudniających ich przedsiębiorstw, sprzyjając lepszej samorealizacji pracowników. Można zaobserwować stopniową poprawę jakości zarządzania firmą oraz wzrost inicjowanych oddolnie innowacyjnych rozwiązań. Większa skala partycypacji sprzyja stabilizacji płac oraz zatrudnienia. Perspektywa udziału w długoterminowych zyskach stanowi jednocześnie formę zabezpieczenia emerytalnego.
Akcjonariat pracowniczy może wesprzeć także rozwój wielu młodych, zaawansowanych technologicznie firm, które jednocześnie na początku swojej działalności nie dysponują szerokim zasobem gotówki, ale za to liczą na wzrost swojej wartości. Dla wysoko wykwalifikowanych pracowników otrzymywanie części wynagrodzenia w formie udziałów może być atrakcyjne. Tym samym idea akcjonariatu pracowniczego może przyczyniać się do rozwoju technologicznego.
Dopuszczanie pracowników do udziału w zyskach przedsiębiorstw praktykowane było we wszystkich epokach. Nie tylko mądrzejsi właściciele fabryk, ale też antyczni plantatorzy czy nowożytni armatorzy wiedzieli, że wynagrodzenie w postaci odsetka od dochodu zmienia stosunek pracownika do jego zawodowej aktywności. W feudalnej Europie najszybciej rozwijały się gospodarki tych krajów, w których pańszczyznę zastępowano tzw. oczynszowaniem chłopów. Tym sposobem wymagający nadzoru stan półniewolników zaczął się przeobrażać w klasę zmotywowanych, często kreatywnych i podmiotowych dzierżawców. Z literatury marynistycznej, choćby Moby Dicka Hermana Melvilla dowiadujemy się, że wynagrodzeniem uczestników rejsu często nie była dniówka, lecz udział w zyskach. Właściciel statku wielorybniczego wiedział, że jeśli pozwoli im partycypować w dochodzie z wyprawy – dokonają wszelkich starań, by był on jak najwyższy. Udział w owocach wspólnego trudu miał stymulować także zawodowy rozwój pracowników. Ludzkie motywacje, w zasadniczej mierze, są niezmienne od zarania dziejów. Warto ukierunkować je z dobrym skutkiem zarówno dla jednostek, jak i całych zbiorowości.
Nie jest wiedzą powszechną, że Polska miała dobre doświadczenia z własnością pracowniczą już w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Była ona standardem w spółkach zajmujących się poszukiwaniem i wydobyciem ropy naftowej. Klasycznym przykładem przedsiębiorstwa, którego struktura własnościowa zorganizowana była w ten sposób, jest lwowska Gazolina. Niestety, powojenna kolektywizacja całkowicie zniweczyła wcześniejsze próby partycypacji kapitałowej i świadomego uczestnictwa pracowników w zarządzaniu firmami.
Odpowiedzialność załogi za przedsiębiorstwo, będące jej miejscem zatrudnienia, należała do naczelnych idei, formujących się w wielkim ruchu społecznym zapoczątkowanym w Sierpniu 1980. Wartość ta nie ograniczała się do popularnych w tamtym czasie haseł, z których najwięcej odwoływało się do podmiotowości i zarazem poczucia odpowiedzialności świata pracy. Jedno z nich, stanowiące motto periodyku, na łamach którego kreślono projekty nowego gospodarczego ładu, brzmiało: „Szlachtą polską – polski lud”. Temat wielkiej reformy, której istotą miały być dojrzałe formy uczestnictwa pracowników w funkcjonowaniu zakładów, był jedną z głównych osi wielkiej debaty, toczącej się w wielkim ruchu „Solidarności”. Prace nad tymi projektami w grudniu 1981 zostały przerwane wraz z wprowadzeniem stanu wojennego. Idea akcjonariatu pracowniczego podejmowana na progu transformacji ustrojowej również nie znalazła wystarczającego wsparcia, by znaleźć odpowiednie odzwierciedlenie w tworzonym na nowo prawie gospodarczym. Po 1989 roku na mocy kolejnych ustaw prywatyzacyjnych wprowadzono dwie formy własności pracowniczej: nieodpłatny przydział pracownikom 15 proc. akcji przedsiębiorstwa oraz leasing pracowniczy. Żadna z tych form nie przyniosła skutków gospodarczych, które stawia sobie za cel idea akcjonariatu pracowniczego. Obie były traktowane w znacznej mierze jako osłona przed negatywnym nastawieniem załóg przedsiębiorstw do przekształceń własnościowych. W przedsiębiorstwach prywatyzowanych kapitałowo pracownicy nie byli systemowo motywowani do brania współodpowiedzialności za długofalowy rozwój ich firm. Pomimo tych niesprzyjających okoliczności niektóre spółki odniosły jednak sukces, czego przykładem są Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych. Niejednokrotnie ów sukces był możliwy dzięki aktywnej postawie związków zawodowych.
Efektywność ewentualnego wdrożenia idei akcjonariatu pracowniczego także w naszym kraju uzależniona będzie od zaangażowania wokół tego projektu zarówno samych pracowników, jak i pracodawców. Istotne byłoby nie tylko właściwe skonstruowanie instrumentarium prawnego, ale także przekonanie właścicieli i menedżerów w firmach do nowej formuły, która – poprzez rozbudzenie prorozwojowych postaw wśród pracowników – może przynieść długofalowe korzyści ich firmom.
Akcjonariat pracowniczy, wdrożony w przemyślanej formie, ma szanse stać się na polskim gruncie nie tylko jednym z narzędzi skutecznego niwelowania nierówności społecznych i stymulowania innowacyjności. Może on także służyć budowaniu kultury dialogu, współdziałania i orientacji na cele wspólnotowe, które harmonijnie współgrają z realizacją celów indywidualnych. Akcjonariat pracowniczy ma szansę stać się inkubatorem postaw obywatelskich oraz swoistą formą treningu demokracji lokalnej w społeczności, którą stanowią pracownicy.
W obliczu szybkiego postępu technologicznego musimy poszukiwać nowych form funkcjonowania w świecie pracy. Co będzie z nami i naszymi dziećmi, kiedy maszyny i roboty przejmą lwią część wykonywanych przez nas zadań? Nawet jeśli nie zdarzy się to już za 5 lat, to za 15 czy 25 lat będziemy żyli w zupełnie innym świecie. Czy będzie to lepszy świat? Zależy to od tego, jakie relacje ułożymy między kapitałem, pracą i życiem społecznym w jego rozlicznych i przebogatych wymiarach.
Wyzwanie jest trudne, ale warte podjęcia – w obliczu fundamentalnych zmian, przed którymi stoi świat, najlepszą pozycję w nowym porządku gospodarczym może zająć ten, kto wypracuje odpowiednie mechanizmy społeczne. Wielka niewiadoma może stać się wielką szansą, której beneficjentami mogą się stać zarówno sami pracownicy, zatrudniające ich firmy, jak i cała polska gospodarka.
(Niniejszy tekst stanowi przedmowę do wydania polskiego książki pt. „Własność pracownicza. Jak wspiera rozwój biznesu” autorstwa Coreya Rosena, Martina Staubusa i Johna Case’a. Książka, wydana nakładem Kurhaus Publishing, będzie miała premierę podczas XXVI Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdrój, w dn. 7 września 2016).
Zobacz też: Korwin-Mikke: Nam się przelewa