Trump zapowiedział masowe deportacje. Co się dzieje w Chicago?
W pierwszym dniu obowiązywania rozporządzenia prezydenta Donalda Trumpa w sprawie deportacji w Chicago, gdzie zapowiadane były obławy na nielegalnych imigrantów, było względnie spokojnie - relacjonuje nasz korespondent w USA, Sergiusz Zgrzebski. Chicago, podobnie jak Nowy Jork, czy Los Angeles, ma status miasta sanktuarium, czyli takiego, w którym prawo miejskie i stanowe zakazuje policji współpracy z policją imigracyjną bez wymaganych dokumentów sądowych.
Deportacje w USA. "Ludzie żyją w strachu"
Burmistrz Chicago, Brandon Johnson, podkreśla, mimo hucznych zapowiedzi Donalda Trumpa, dotyczących deportacji: "Chicago zawsze było miastem witającym imigrantów". Widmo masowych deportacji wywołało w Chicago panikę. Ludzie obawiają się tego, co i kiedy może się wydarzyć. Sergiusz Zgrzebski rozmawia z panem Rafałem, mieszkającym w USA Polakiem. "Obawa i niepewność są duże. Sama świadomość tego, że mogą się zacząć jakieś kontrole sprawia, że czuję się źle, nieswojo. Mam żonę, dzieci, moja żona też niestety nie ma dokumentów, ale nie dostała się tu nielegalnie - nie przeskakiwała przez przysłowiowy płot. Miała wizę turystyczną, która wygasła, a ona po prostu tu została. Obawiamy się, nie chcemy żyć w strachu. Nie wiemy, na ile radykalne to będą posunięcia, media snują różne scenariusze - mówi.
Więcej w materiale wideo naszego korespondenta.