Dziś opisaliśmy, jak Kancelaria Senatu postanowiła uwiecznić wizerunek pana marszałka Karczewskiego i zamówiła jego … portret. Tani nie był – poszło na niego aż 7700 zł. Cena obrazu, który zamówiono pod koniec zeszłego roku, szokuje zarówno zwykłych zjadaczy chleba, jak i polityków. Mimo, że dzieło jest gotowe, to nikt postronny nie może go oglądać. - Znajduje się w magazynie Archiwum Senatu i będzie tam do końca obecnej kadencji. Po jej zakończeniu zgodnie z senacką tradycją zostanie umieszczony w galerii portretów byłych marszałków Senatu, która znajduje się w saloniku recepcyjnym przed gabinetem marszałka – informowało nas senackie biuro prasowe.
Portret marszałka Karczewskiego. Ładny? Zobacz materiał WIDEO
A jak z portretu tłumaczy się sam marszałek? - Ja nie zamawiałem żadnego portretu. Nie wiem, czy to jest groteska ( portret – przyp. red.). Jeżdżę i odwiedzam Senaty w wielu państwach. Wszędzie są portrety marszałków, przewodniczących. To jest taka tradycja. I to jest tradycja niepolska, to jest ogólna tradycja.
(...) Nie znałem tej ceny, dowiedziałem się dziś o tej cenie. Przyszli do mnie pracownicy kancelarii i powiedzieli, że artysta który wykonywał wszystkie poprzednie portrety jest chory i że należy zrobić portret nie na końcu, nie po kadencji, tylko nieco wcześniej. Ja mówię, że jeśli jest to konieczne… Ja też miałem niesmak, to jest mój pierwszy portret zrobiony za życia, miałem taki swoisty niesmak. Nawet nie chciałem oglądać tego portretu. Pytali się, czy on jest ładny czy brzydki. Ja dziś po raz pierwszy ten portret widzę w „Super Expressie” - powiedział Stanisław Karczewski w RMF FM.