"Super Express": - Zacznijmy od zagadki. Kto to powiedział: "To referendum to polityczna hucpa. ( ) Wybory są za rok. Po co więc odwoływać władze?".
Mariusz Kamiński: - Mówiąc szczerze, nie wiem.
- Pytanie jest podchwytliwe...
- Rozumiem, że ktoś z PiS, tak?
- Tak, to szef rady miejskiej w Wadowicach, pan Zdzisław Szczur. Ma tam odbyć się referendum w sprawie odwołania prezydent Filipiak. Też z PiS. Chcecie referendum w Warszawie, zniechęcacie do niego w Wadowicach. To ważna procedura demokratyczna czy nie?
- Tak, bardzo ważna. Zupełnie nie znam sytuacji w Wadowicach. Natomiast co do zasady, zniechęcanie do udziału w referendum jest niewłaściwe.
- Kolega Szczur zostanie pouczony, że nie jest wystarczającym demokratą?
- Tak jak mówię, nie chciałbym się odnosić do Wadowic, bo Warszawa jest wyjątkowym miastem.
- Wadowice też. Pan wie, kto stąpał po tamtejszym bruku.
- Niemniej sytuacja w Warszawie jest taka, że to nie kwestia tego, czy jakaś partia chce tego referendum, czy nie. Zażądało go 200 tys. mieszkańców. Takiej determinacji warszawiaków nie można lekceważyć.
- A w Wadowicach można?
- Też nie. Ale jak podkreślam, nie znam sytuacji w tym mieście. Co do zasady, jeśli mieszkańcy go chcą, to powinno się odbyć. Obrońcy władzy powinni pójść na referendum i policzyć się. To najuczciwsze rozwiązanie. Jeżeli ktoś wzywa do bojkotu referendum...
- Jakiegokolwiek?
- Tak, to uważam, że działa niewłaściwie.
- Referendum to coś, czego niby wszyscy chcą bronić jako demokratycznej procedury, ale i tak zawsze zwycięża interes polityczny?
- Uważam, że politycy powinni bronić swoich racji, ale nie wzywając do absencji w demokratycznej procedurze.
- Jako wiceprezes PiS zwróci pan uwagę wadowickim strukturom?
- Tak. Wyślemy sygnał, żeby absolutnie szanować wolę mieszkańców. Jeśli mają wolę i zebrali odpowiednią liczbę podpisów, to referendum powinno się odbyć. Trzeba stanąć do walki i bronić prezydenta, albo jak w wypadku Warszawy, kiedy prezydent jest słaby, stanąć po stronie mieszkańców.
- Wy stoicie. To już nie lokalna sprawa, ale walka między PiS i PO?
- Zupełnie się z tym nie zgadzam i moim zdaniem to ten ton, który stara się narzucić obóz rządzący.
- Jakby zapytać ludzi, kto zorganizował referendum, ok. 90 proc. powiedziałoby, że wy.
- Współorganizowaliśmy je. Organizatorzy zwrócili się do nas o pomoc i jej udzieliliśmy. Dzięki aktywności naszych działaczy i sympatyków do tego referendum dojdzie. Nie nazywałbym tego jednak wojną PiS i PO.
- Hofman po wyborach w Elblągu mówił, że PiS idzie teraz po Warszawę.
- Tu nie chodzi o politykę. Tu chodzi o arogancję władzy i jej ogromną pazerność. Nie można tolerować sytuacji, że administracja w Warszawie kosztuje ok. 1 mld zł, czyli tyle, ile łącznie w Łodzi, Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku. Kasta urzędnicza zarabia więcej niż prezydent RP. Poza tym potworne podwyżki - cztery podwyżki cen biletów na komunikację miejską, za użytkowanie wieczyste, czynsze.
- Adam Hofman wg sondażu dla "Super Expressu" wygrywa w rankingu następców Jarosława Kaczyńskiego. To pocałunek śmierci?
- To zabawa, bo tematu następcy prezesa Kaczyńskiego nie ma. Z bardzo prostego powodu. Niedawno został ponownie wybrany na to stanowisko i jest liderem największej partii opozycyjnej.
- Nie boi się pan o Hofmana, że po takich sondażach woda sodowa uderzy mu do głowy?
- Myślę, że nie. Po ostatnich wydarzeniach nabierze więcej pokory.
- Pan jest człowiekiem idei, a Hofman chyba podręcznikowym przykładem młodego, który idzie do polityki, aby robić karierę. Jak pan na niego patrzy?
- Bardzo trudno wystawiać mi aż tak osobiste laurki i wystawiać oceny ludzi działających w polityce. Natomiast Adam jest bardzo sprawny w tym, co robi. Jest dynamiczny i energiczny.
- Jego styl się panu podoba?
- Ma za zadanie kontaktować się z mediami i moim zdaniem dobrze wywiązuje się z tych obowiązków. Pomijając drobne incydenty i wpadki, za które zresztą przepraszał.
- PiS marzy się samodzielne rządzenie. To możliwe?
- To możliwe, ale wymaga to bardzo ciężkiej pracy, którą wykonujemy. Chodzi przede wszystkim o bezpośrednie dotarcie, bo często przekaz na temat PiS, naszych poglądów i priorytetów jest przekłamany przez naszych przeciwników. Jeździmy po całej Polsce i spotykamy się z mieszkańcami małych miasteczek i wsi. Wierzę, że taką mrówczą pracą osiągniemy efekt w postaci samodzielnych rządów.
- Ale często jest ona niszczona przez wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego czy Macierewicza. To nie hamulec waszej partii?
- Przede wszystkim żałuję, że instytucje państwowe nie chcą wyjaśnić wszystkich wątpliwości związanych z tą ogólnonarodową tragedią.
- Sprawa nie została już wyjaśniona?
- Nie została. Nie będziemy się licytowali, z którego ugrupowania więcej osób zginęło w tej katastrofie. Niezależnie, co kto myśli o Lechu Kaczyńskim, to był jednak prezydent RP. Gdyby tam zginął prezydent o innym nazwisku...
- Macierewicz też stworzyłby komisję wyjaśniającą tę sprawę?
- Gdyby władze państwowe zawiodły, oddały sprawę w ręce Rosjan, walczylibyśmy z taką samą determinacją. Także Antoni Macierewicz i jego eksperci, którzy są dziś poddawani ogromnej presji.
- Wiadomo - sklejali modele, oglądali skrzydła przez okno samolotu...
- To oczywista manipulacja i nagonka. Tym większy szacunek, że społecznie podejmują się prowadzić tę sprawę.
- To osoby kompetentne?
- Są specjalistami w swoich dziedzinach i na podstawie dostępnych im materiałów próbują wyjaśnić, co się stało.
- Nie jest tak, że na podstawie poszlak tworzą wielkie teorie?
- Nie mają dostępu do materiałów źródłowych. Tak samo zresztą jak strona rządowa, bo kluczowe dowody są w rękach Rosjan. Władze oddały całkowicie to śledztwo i dlatego potrzebny jest nacisk społeczny. Tym bardziej że prokuratura manipuluje opinią publiczną. To niedopuszczalne.
- Opinią publiczną nie manipuluje też zespół Macierewicza? To nie teorie spiskowe, które próbuje się włożyć do głowy Polakom?
- Każdą teorię, nawet najbardziej fantastyczną, należy wyjaśnić. Jako obywatele mieliśmy prawo oczekiwać, że władze to wyjaśnią. A jeżeli władze boją się Rosjan, to nacisk społeczny jest niezbędny. Jeśli zespół smoleński stawia hipotezy nawet na wyrost, to trzeba je sprawdzać.
- Premier nazywa to kabaretem...
- To ogromna tragedia i naszym obowiązkiem jest ją wyjaśnić. Nawet jeśli stajemy się w ten sposób obiektem ataków.