- Jakąkolwiek strategię byśmy przyjęli, będzie nam teraz trudniej w uzyskaniu pieniędzy z unijnej kasy?
- Tego nie wiem, ale na pewno trzeba takich sytuacji unikać, bo jest to bardzo źle odbierane przez naszych partnerów z Unii. Gdyby to premier wyszedł z inicjatywą, że nasz kraj będzie starał się o więcej, taka deklaracja nie zrobiłaby zapewne większego wrażenia. Jednak zaangażowanie unijnego komisarza w polityczne gierki może sugerować, że coś już zostało załatwione pod stołem.
- Myśli pan, że wykładając od razu karty na stół, przelicytowaliśmy?
- Kwestia budżetu to bardzo delikatna sprawa i nie można tak ostro stawiać sprawy w negocjacjach. Pamiętajmy, że nadal nie wiadomo, ile będzie pieniędzy do podziału, więc nie można z góry zakładać, ile się ich uzyska. Poza tym, jeśli stara się o zdobycie dodatkowych pieniędzy, nie robi się z tego wielkiej deklaracji, ale załatwia się zakulisowymi rozmowami, biorąc pod uwagę priorytety unijnej polityki i zdanie płatników netto.
- Niemniej zapowiada się krwawa walka o podział funduszy. Każdy kraj będzie chciał uzyskać jak najwięcej. Polska nie chce zostać w tyle.
- Musimy skończyć z poetyką trwającej kampanii wyborczej, która niestety wkradła się w tak istotną kwestię, jak podział funduszy europejskich. Nie możemy tego traktować jako walki i rzucania wszystkich sił na barykady, bo spraw budżetu nie wygrywa się tzw. bojem spotkaniowym, ale pasmem bardzo delikatnych i skomplikowanych ruchów, których efektem powinny być korzystne dla Polski rozstrzygnięcia. Na razie poszliśmy ławą na wojnę, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Marek Siwiec
Eurodeputowany SLD
Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu. |