Marek Ostrowski

i

Autor: AKPA

Marek Ostrowski: Wizyta krzepiących słów

2012-07-31 4:00

Komentarz do wizyty Mitta Romneya w Polsce.

"Super Express": - Dlaczego Mitt Romney przyjechał do Polski?

Marek Ostrowski: - To dla niego gwarancja, że spokojna i bezproblemowa wizyta utwierdzi naszą tradycyjną, choć ostatnio trochę malejącą, proamerykańskość. Polacy w stosunku do USA wciąż zachowują się lepiej niż większość Europejczyków. To dla niego bardzo łatwa wizyta.

- O ile nie popełni jakiejś gafy. Trzy dni temu wywołał gniew Brytyjczyków m.in. kwestionując ich przygotowanie do igrzysk.

- Nie przesadzajmy. W USA liczy się sam fakt, że odwiedził Izrael, Wielką Brytanię, a w gazetach pojawią się zdjęcia z tych wizyt. Ważna jest szczególnie wizyta w Izraelu, bo Żydzi amerykańscy w większości mają zapatrywania demokratyczne, a on mógłby to trochę zmienić.

- Inaczej niż Polonia...

- Otóż to. Nam się w Polsce wydaje, że to jakaś wielomilionowa masa, która decyduje o tym, kto będzie prezydentem USA, a Chicago to po Warszawie drugie najważniejsze polskie miasto na świecie. Tymczasem oni z reguły nie interesują się polityką. Jeżeli już głosują, to tradycyjnie antykomunistycznie, bo myślą, że republikanie to lepsi ludzie niż demokraci.

- Tą wizytą Romney mówi nam, że jak wygra, to wróci do bushowskiej koncepcji Europy Środkowej jako strategicznego partnera?

- Myślę, że takie krzepiące słowa możemy dziś od niego usłyszeć. Pamiętajmy jednak o przestrodze Henry'ego Kissingera - ilekroć stosunki USA z Rosją stają się napięte, to i tak prezydent musi udowodnić amerykańskim wyborcom, że robi wszystko dla załagodzenia sytuacji. I naturalnie polskie interesy schodzą wtedy na drugi plan.

- A jednak gościć kandydata na prezydenta USA obok Izraela i Wielkiej Brytanii to chyba dla nas nobilitacja?

- W USA nie ma to żadnego znaczenia. Tam polityka zagraniczna - wyjąwszy kwestię Izraela - to margines w kampanii wyborczej. Nasze notowania mogą za to wzrosnąć w europejskich kancelariach dyplomatycznych. Taka wizyta przypomina o istnieniu Polski i poprawia nam samopoczucie. Ale i tak nasza pozycja w Unii Europejskiej nie jest większa niż ta, którą mamy na obecnej olimpiadzie.

Marek Ostrowski

Publicysta "Polityki"