Marek Król

i

Autor: archiwum se.pl

Marek Król: Wyuczony idiota

2013-05-06 4:00

Często w urzędach pytają o zawód wykonywany, a następnie o wyuczony. Na pierwsze pytanie o zawód wykonywany odpowiadam: prestidigitator. Rzadko który urzędnik potrafi poprawnie wpisać to w rubrykę. Dla ułatwienia dodaję więc, że wykonuję zawód sztukmistrza, tak jak premier i ministrowie. Tyle że ja kugluję na przekór rządzącym. Po tych wyjaśnieniach zdruzgotany urzędnik pyta o zawód wyuczony. Wtedy z radością oznajmiam, że jestem wyuczonym idiotą - tak jak większość obywateli. Kiedy urzędnik próbuje się wykluczyć z tego zacnego grona, zadaję mu proste pytanie, czy wie, na co idą fundusze europejskie. Jeśli nie, to nalegam, by skorzystał z dotacji na kapitał ludzki.

To wszystko jest efektem oglądania niekończących się reklam funduszy Unii Europejskiej. "Każdy korzysta, nie każdy widzi" - głosi reklama. Z prądu też każdy korzysta, a nikt go nie widzi. Po jaką cholerę nam ta wiedza, zrozumieć może tylko wyuczony idiota.

Większość życia spędziłem w PRL. Wtedy też nieustannie informowano mnie o czymś, co do niczego mi nie było potrzebne. A to, że już czas na podorywki, a to, ile wałów przeciwpowodziowych wybudowano, a to o otwarciu szkoły lub świetlicy przyzakładowej. Najtrudniejszy był rok 1970. Wtedy to ówcześni Sobieniowscy czy Dobrosz-Oracze z TVP tygodniami przepytywali przechodniów, czy wiedzą, jaki mamy rok. A każdy wyuczony idiota odpowiadał, że mamy rok leninowski. Raz nawet trafili do szkoły specjalnej, gdzie reporterowi TVP biedne dziecko nie potrafiło powiedzieć, w której jest klasie. Zapytane przez teleidiotę, jaki mamy rok, z płomieniem w oczach wyrecytowało, że mamy rok leninowski.

Dzisiaj komuna europejska znęca się nad nami w podobny sposób. Jakże można być Europejczykiem, nie wiedząc, z jakich funduszy finansuje się kursy przedsiębiorczości dla bezrobotnych kowali swojego losu? Po prostu wstyd nie być wyuczonym idiotą. Jednocześnie trzeba nim być, by rozumieć ideę spotów reklamowych funduszy unijnych, które finansuje ministerstwo Elżbiety Bieńkowskiej. Dzięki temu rządowe telewizje dostają łapówkę, by nie tylko reklamować UE, ale by być przyjaznym ekologicznie dla rządu, a szczególnie dla ministerstwa Bieńkowskiej. A cała ta reklama UE, partii i rządu opłacana jest z pieniędzy podatników europejskich, w tym także polskich.

Wpadając w kolejną dziurę w jezdni słucham radosnej rządowej propagandy o "drogach zaufania". To kolejna akcja dofinansowywania rozgłośni radiowych z budżetu UE. Orła można wywinąć na tych naszych drogach, lecz, jak wiemy, na propagandę orzeł może wydać każde pieniądze. Po 40 tysięcy złotych można dostać na założenie biznesu. I, jak chwali się Bieńkowska, dzięki temu powstają sklepy zoologiczne, pierogarnie, kafejki internetowe. Koreański Samsung drży, przerażony tym rozwojem polskiej konkurencji.

Widząc nasz dynamizm biznesowy, Chińczycy zaproponują nam utworzenie globalnej fabryki piłeczek pingpongowych. Oni będą produkować tylko powłoki, a my dostarczymy powietrze do piłeczek, i to najwyższej jakości. Pierwszą partię powietrza będzie osobiście koordynować Elżbieta Bieńkowska w asyście wyuczonych idiotów.

None