Wielki Europejczyk, założyciel PO Andrzej Olechowski straszył nas rządami PiS. Grzmiał, że kiedy rano dzwonił do niego mleczarz, to obawiał się, iż może to być policja. A tu taka franca we Francji! Siepacze sprawiedliwości wchodzą w policyjnych buciorach do mieszkań byłych prezydentów! Chiraca skazano, gdyż z budżetu Paryża finansował kumpli ze swojej partii. To oczywiście odgrzewane kotlety, jak mówi Ryszard Kalisz, bo Chirac był wtedy tylko merem Paryża. Gdyby w Polsce skazywać polityków za zatrudnianie na państwowych etatach kumpli z partii, to niewielu by zostało. Klasa polityczna zostałaby tak przetrzebiona, że trzeba by dobierać kandydatów do władzy spośród uczciwych. Zrujnowana zostałaby polityka prorodzinna premiera. Michał Tusk nie mógłby pracować w państwowym porcie lotniczym w Gdańsku i musiałby wrócić do pracy w "Gazecie".
Teraz francuscy śledczy ścigają Sarkozy'ego, jak kiedyś Chiraca. A chodzi o jakieś bzdurne 150 tys. euro.
Takie oskarżenia wobec ludzi władzy w Polsce utajniane są na etapie przesłuchań w prokuraturze.
Gdyby Sarko nie był takim bufonem i zaprzyjaźnił się z Tuskiem, dowiedziałby się, jak się załatwia takie sprawy. U nas umorzono śledztwo w sprawie afery hazardowej, a funkcjonariusz państwa, który ją ujawnił premierowi, wyleciał z roboty. Premier nie mógł tolerować nadużywania władzy przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Mimo nadludzkiego wysiłku prokuratury rzeszowskiej, Kamiński został oczyszczony z zarzutów. Premier nie mógł jednak czekać 4 lata i musiał powołać użytecznego szefa CBA. Sarkozy, a wcześniej Chirac takiego szczęścia nie mieli i francuscy śledczy do dziś nadużywają władzy wobec prezydentów.
W Polsce wszystkie niewygodne dla władzy śledztwa są umarzane. Tak było zarówno z aferą hazardową, jak i z niedopełnieniem obowiązków w przygotowaniu wizyty prezydenta w Katyniu.