Ło matko i córko! Ewa Kopacz wraz z partią i rządem testuje na obywatelach stary dowcip. Jest on zarazem instrukcją dla atakowanej władzy, jak z godnością osobistą i bez szwanku uzasadnić swoje wiarołomstwo. W dowcipie tym mąż przyłapany niespodziewanie przez żonę na zdradzie zaprzecza w żywe oczy. Kiedy zdenerwowana żona upiera się, że widzi golusieńką kochankę, maż stawia fundamentalne pytanie: czy bardziej ufasz swoim oczom niż moim słowom, twego ślubnego? To taki miękki dyktat sugerujący żonie, żeby udawała idiotkę dla dobra związku. Tę metodę stosuje PO od czasów Tuska. "Zrealizowałam 80 proc. obietnic" - powtarza od wielu tygodni Ewa Kopacz. Kto widział te Kopaczowe realizacje? Pewnie tylko dziennikarze "Rzeczpospolitej", przed którymi ostatnio premier pochwaliła się tak wysokim wykonaniem obietnic. Jakie i czego dotyczyły te obietnice, o to nieszczęśni żurnaliści rządowej gazety już nie dopytują. Jak owa żona z dowcipu mają do wyboru zaufać swoim oczom lub słowom pani premier. Wybrali to drugie, przyjmując kłamstwa Kopacz z dobrodziejstwem inwentarza. Niestety społeczeństwo, w przeciwieństwie do rządowych dziennikarzy, uparcie wierzy w to, co widzi, a nie w to, co słyszy. Poparcie dla partii i rządu spada na łeb, na szyję. Co robić, pytają oczy premier wpatrzone w źrenice ministra Michała Kamińskiego. W takich sytuacjach należy odwołać się do niepodważalnego autorytetu kogoś z Zachodu, kto tradycyjnie zna lepiej sytuację w kraju. I tak do prania mózgów premier wciągnęła Bogu ducha winnych turystów z Kanady. Spotkała ich na Dworcu Centralnym, czekając na pociąg, którym wyruszała z gospodarską wizytą po Polsce. Turyści kanadyjscy na niewinne z pozoru pytanie premier Kopacz, jak się czują w Polsce, zadeklarowali grzecznościowo pełen entuzjazm dla naszego kraju. Kiedy oznajmili, że Polska to piękny kraj, bo ma dużo zieleni i parków, premier Kopacz ucieszyła się jak szczerbaty na suchary. Natychmiast zobowiązała, by tę dobrą nowinę o pięknym kraju Kanadyjczycy przekazali napotkanym Polakom. Żenada, po prostu żenada, by tak zachowywała się szefowa rządu, lecząc swoje kompleksy i nieudolność. A to jeszcze nie wszystko, bo pobudzona na peronie Kopacz pochwaliła się zięciem z Kanady. Radosnemu zdziwieniu turystów z Quebecu nie było końca. Cóż za przypadek, aż Majkel Kamiński, który był ustami Kopacz, rozświetlił mroki peronu na Centralnym swoją spoconą łysiną. Jan Sztaudynger miał rację: najlepiej na świecie to mają łysi, nic im nie stoi, nic im nie wisi. Oczywiście prawdą jest, że Andriy Petranyuk, rodowity Kanadyjczyk, jest mężem córki Kopacz. Na szczęście na peronie nie było turystów ze Wschodu, przed którymi Ewa Kopacz mogłaby też pochwalić się swoim zięciem. Zresztą autorytet propagandowy przy ocenie piękna Polski przez turystów ze Wschodu nie dorównuje autorytetowi Kanadyjczyka, Amerykanina, a szczególnie Niemca. Cóż , Polska to piękny kraj, a więc w ramach akcji afirmatywnej premier przekształciła hasło pewnej sieci handlowej z "nie dla idiotów", na "tak dla idiotów".
Zobacz: