Furię oburzenia wywołała wypowiedz Węgrzyna, który woli oglądać lesbijki niż gejów. Zanim wicemarszałek zakrztusi się z oburzenia, to przypomnę mu oświadczenie premiera L. Millera sprzed lat. Zapytany przez dziennikarzy, co sądzi na temat związków homoseksualnych, oświadczył, że jeśli chodzi o lesbijki. to jest za.
Ponad 3 dni trwał festiwal oburzenia, głównie w telewizji informacyjnej dla lemingów. A ja i tak wolę oglądać lesbijki, podobnie jak Węgrzyn i Miller. I nie zamierzam się z tego powodu leczyć, nawet jeśli jakaś Środa z Muchą i Senyszyn miałyby mnie chłostać stringami swoich kazań.
Konstytucja zapewnia mi wolność wypowiedzi w obronie Millera i Węgrzyna, z którymi, jak większość mężczyzn, jestem po stronie lesbijek. Niestety, dzisiaj w kraju kto się nie oburza od rana do wieczora, ten nie jest intelektualistą, autorytetem, a już na pewno nie jest Europejczykiem w każdym calu.
Przeczytaj też: Sąd nad Robertem Węgrzynem: Za lesbijki wyleci z PO?
Czego się jednak nie robi, by przynależeć do elity. Trzeba nieustannie oburzać się na polską ksenofobię, nietolerancję, zacofanie, no i na anachroniczny katolicyzm. Na szczęście i w Kościele byli pasterze, którzy z oburzenia mieli obrzękłe lewice i zostawili nam pomnik myśli nieujarzmionych przez rozum.
Jeśli ktoś zadaje sobie pytanie, po co nam Pan Bóg, to odpowiedź znajdzie w pytaniach arcybiskupa przedstawionych w zbiorze złotych myśli tegoż na łamach "Gazety Wyborczej". "A po co nam Mozart? Po co nam Einstein?" - pyta arcybiskup na pytanie, po co nam Bóg.
A ja na pytanie po co, mam ochotę odpowiedzieć w stylu jego przyjaciela Janusza Palikota: pocą się nogi nocą. Jeśli kogoś to oburza, to ma przesłanki, by być inteligentnym inaczej. Od kilku miesięcy działa w kraju zjednoczenie oburzonych lewicowych idiotów, wspierane ostatnio przez ich prawicowych braci w ułomności. Zjednoczenie oburzonych z uporem godnym lepszej sprawy postanowiło za wszelką cenę wykluczyć wersję zamachu 10 kwietnia pod Smoleńskiem.
Paweł Lisicki należący do naczelnych gazety i tygodnika oburzony pyta, po co Rosjanie mieliby eliminować Kaczyńskiego, skoro ten i tak nie miał szans na reelekcję. Na reelekcję w Rosji szanse ma Putin, więc warto zadać pytania w stylu Lisickiego. Po co tak profesjonalnie zamordowano w Rosji Annę Politkowską: 4 strzały w korpus, piąty dla pewności w głowę? Czy Politkowska zagrażała Putinowi? Po co w Londynie zamordowano Litwinienkę? Po co zabito w Katyniu polskich oficerów, którzy w tamtych czasach nie mogli wygrać już żadnych wyborów?
Egzekucja ma w sowieckiej tradycji spełniać rolę wychowawczo-edukacyjną, tak jak w mafii. Zachciało się Politkowskiej badać zbrodnie wojenne w Czeczenii, to dostała to, co skutecznie zniechęciło innych dziennikarzy śledczych. Jeśli ktoś po L. Kaczyńskim zechce uczestniczyć w wiecu w Tbilisi, to może spodziewać się przedterminowych wyborów prezydenckich zakończonych zwycięstwem jakiegoś kolejnego Bronosława, co zgodę buduje.
Człowiek uczy się przez całe życie, a po jego śmierci oburzeni uczą oburzać się na teorie spiskowe. Oburz się, inteligencie, a twój umysł wypocznie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.