Na przykład otyli robią to, co powinni robić szczupli, czyli odchudzają się. Panie stosują diety odchudzające, a nie odgrubiające. Z angielskim też nie wszystko jest w porządku, wytknąłem znajomemu. Inaczej się pisze, a inaczej wymawia.
Kiedy meldujemy się w hotelu na przykład w USA, recepcjonistka pyta, jak się pisze nasze nazwisko. W polskim zaś jest porządek i w zasadzie wymowa nie odbiega od zapisu słowa. Za to znaczenie tego słowa zależy od tego, kto to mówi. Natrętny obcokrajowiec w związku z tym zapytał o znaczenie słowa "obwodnica".
W jego prostackim mniemaniu nuworysza polszczyzny to powinna być droga, która obwodzi Warszawę. To, co zaczęła budować Hanna Gronkiewicz-Waltz, to jest highway, który przecina miasto, a nie obwodnica. Znajomy dodał, że już jedną taką obwodnicę w typie highwaya Warszawa ma w postaci Trasy Łazienkowskiej. To po co druga, by przez miasto tłukły się tiry? Trudno to wszystko zrozumieć, ale wyjaśnienie jest proste. Otóż obwodnica Bufetowej obwiedzie stolicę od dołu. Każdy głupi na Zachodzie potrafi wybudować za taniochę obwodnicę dookoła miasta i tunel dla samochodów pod rzeką. Tylko nasza prezydentka stolicy jest zdolna zrobić obwodnicę od dołu.
Dał jej przykład prezydent Piskorski, który wybudował absurdalny tunel wzdłuż Wisły. Tani ring autostradowy wokół Warszawy uniemożliwiłby budowę rekordowo długiego tunelu pod dzielnicą wielkości Radomia. Najgorzej będą mieli niewidomi z Ursynowa. Nieszczęśni czuć będą spaliny wypompowywane z tunelu, a nie będą słyszeć pojazdów. Pies przewodnik będzie ciągnął do przodu, a ociemniały zaprze się, by nie wpaść pod samochód. Przeprowadzi się wtedy specjalne szkolenia dla psów w ramach programu Kapitał Ludzki, co pozwoli zmienić nawyki ociemniałych w Warszawie.
Pamiętajmy także, że przy budowie takiego tunelu zatrudnionych zostaną setki ekspertów, a więc świat nauki dostanie zastrzyk pieniędzy. Tysiące różnych pasożytów i pieczeniarzy pożywi się przy tej inwestycji. Każdy tunel w Warszawie to przecież niekończąca się wytwórnia kosztów ponoszonych przez podatników i stałych dochodów dla znajomych królika. Tak działa system pasożytniczy w Polsce, który z entuzjazmem niedawno opisała "Gazeta Wyborcza", czyli gazetoid rządowy. W analizie przyszłorocznego budżetu stwierdzono, że likwidacja OFE pozwoli zaoszczędzić 140 mld zł w przyszłym roku. Krótko mówiąc, rząd ukradnie nasze składki z OFE, wrzuci je do budżetu, przez co oszczędzi i uniknie przekroczenia kolejnego progu zadłużenia.
To świetny pomysł w czysto bolszewickim stylu. Jeśli ja z konta premiera ukradnę pieniądze i wydam na swoje potrzeby, to oszczędzę swoje pieniądze. Jeśli rząd tak może oszczędzać, to i ja też mogę. Toż to kontynuacja myśli ekonomicznej oszczędnego twórcy Amber Gold et consortes. Oni też oszczędzali swoje, a wydawali pieniądze z lokat obywateli, którzy im zaufali. No cóż, prawdziwy POmunista kradnąc - oszczędza. I trwa to od 1945 roku.