Marek Król: Kpinokracja

2012-01-02 19:58

Wściekłość wywołuje we mnie, kiedy artysta estradowy wysługuje się publicznością. Wygląda to tak, że śpiewając jakiś przebój, gdy zbliża się refren, artysta odwraca mikrofon w kierunku publiczności. Na ten znak widownia zaczyna zawodzić: "jadom fozy kolorowe" lub "cemy wyć sobą". Ta prowincjonalna maniera popularna jest nie tylko w Polsce, ale w całej zapyziałej politycznie Europie. Strach pomyśleć, co będzie, jeśli to się upowszechni.

Chirurdzy po nacięciu pacjenta skalpelem wręczą mu sekator, by sam sobie wyciął wyrostek. Politycy polscy i europejscy, podobnie jak estradowcy, lubią odwracać mikrofon, by usłyszeć znany im refren. Mogą sobie na to pozwolić, bo występują zwykle przed rozhuśtaną widownią fanów medialnych.

Ileż wysiłku włożyły rządowe media, by z dzielnym ministrem Arłukowiczem zaśpiewać refren o zaletach postępowej listy refundacyjnej leków. W normalnej demokracji kompromitacja z ogłoszeniem tuż przed końcem roku listy leków zakończyłaby się natychmiastową dymisją ministra. Nieważne, że Arłukowicza wkopała w leki Kopacz premiera. Okazało się, że lekarze, aptekarze i jak zwykle głupi pacjenci nie potrafili dostrzec zalet nowej refundacji leków. Premier, który stanął w obronie Arłukowiczo-Kopacza, wytknął pacjentom zbytnie przywiązanie do leków. Wolny Polak nawet jeśli jest pacjentem, powinien być przywiązany do partii i rządu, a nie do leków. Niestety, w mediach niekontrolowanych przez rząd zapanował populizm. Dopuszczono w nich do hańbiących wypowiedzi pacjentów i lekarzy.

Czara goryczy ulubionej dziennikarki premiera, Janiny Paradowskiej, przelała się na jej nabrzmiałe usta, kiedy "SE" opublikował list dziewczynki chorej na cukrzycę do ministra Arłukowicza. Niekwestionowany autorytet oralny dziennikarstwa obśmiał list, w którym dziecko oznajmiło, że jej rodzice muszą teraz wybrać między jedzeniem a lekami. Dzięki nowej liście Arłukowicza miesięczna terapia tego dziecka będzie droższa o głupie 200 zł. Dziecko może nie rozumieć, że droższa terapia będzie, jak mówi rząd, tańsza. Dziennikarze powinni jednak o tym wiedzieć i nie dopuszczać do publikacji tak nieodpowiedzialnych listów. W obowiązującym w Polsce systemie kpinokracji należy wspierać rząd, który zakpił sobie z pacjentów przywiązanych do leków.

Kpinokracja rozkwita od dawna także w Europie, o czym świadczą niezliczone szczyty unijnych polityków poświęcone rozwiązaniu kryzysu w strefie euro. Przelewanie z pustego w próżne stało się rytuałem. Największym osiągnięciem europejskiej kpinokracji jest ostatni pomysł Europejskiego Banku Centralnego. Otóż mózgowcy z EBC postanowili dać europejskim bankom 500 mld euro na 1 proc. Banki za ten darmowy kredyt mają skupować śmieciowe obligacje Włoch, Hiszpanii czy Portugalii oprocentowane na 5-7 proc. Bajeczny przekręt, pod warunkiem że banki wydadzą te pieniądze na obligacje. Ja na ich miejscu lokowałbym je w pewniejszych inwestycjach niż papiery dłużne kandydatów na bankrutów.

Chcąc pomóc EBC, a także swoim rodakom, proponuję, by choćby 100 mld euro pożyczyć mi na 1 proc. Ja będę pożyczał te pieniądze na 4 proc. Przedsiębiorczy rodacy, a jest ich niemało, przeznaczą pożyczone euro na kredyt komercyjny dla swoich znajomych. Zarobią na tym kilka procent.

Życzę Państwu i sobie, byśmy taki kredyt uzyskali w tym roku. Ja też chcę budować kpinokrację, by obywatelom, a nie politykom żyło się lepiej.